MenuMenu główne
Powiat Poznański



Zapowiedzi Wydarzenia Relacje

Sołtys, który lubi pomagać

– Lubię pomagać, coś załatwić. Jak każdy mam swoich wrogów, ale jakoś sobie radzę. Staram się być dobrym łącznikiem między mieszkańcami, a gminą – mówi Dorota Domagała z Rogalinka, laureatka krajowego konkursu na „Sołtysa Roku”.

Jaki powinien być dobry sołtys?
Musi przede wszystkim zyskać zaufanie mieszkańców. Zawsze powtarzam, że sołtys tyle może, ile mu wieś pomoże.

Pani nie tak dawno odebrała nagrodę dla Sołtysa Roku przyznawaną w konkursie „Gazety Sołeckiej”. Mieszkańcy Rogalinka mogą być zatem z Pani dumni.
Lubię pomagać, coś załatwić. Ludzie mnie znają, ponieważ wcześniej byłam przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich. To właśnie panie z tego Koła napisały laudację na mój temat i wysłały na konkurs. Czy mieszkańcy stoją za mną murem? Większość chyba tak, skoro sołtysem jestem już trzecią kadencję. Jak każdy mam też swoich wrogów, ale jakoś sobie radzę. Staram się być dobrym łącznikiem między mieszkańcami, a gminą.

Kapituła przyznająca nagrody doceniała przede wszystkim wpływ kandydata na integrację społeczności lokalnej oraz materialne rezultaty jego działalności. Co zatem udało się Pani zrobić w Rogalinku?
Staram się tak dysponować funduszem sołeckim, by zaspokajać najbardziej palące potrzeby mieszkańców. Przy wsparciu gminy udało nam się wybrukować dwie najważniejsze ulice. Za mojej kadencji przeprowadziliśmy też gazyfikację. Dla miłośników ruchu zrobiliśmy siłownię. Jestem też dumna z tego, że w naszym sołectwie zaczęła funkcjonować grupa integracyjna matek z dziećmi do lat trzech. Organizujemy także spotkania okolicznościowe, z okazji Dnia Babci i Dziadka, a także dla małżeństw obchodzących rocznicę ślubu. W tym roku mieliśmy parę, która spędziła ze sobą 65 lat! Organizujemy również wyjazdy do Poznania, do kina czy teatru.

Łatwo ludzi wyciągnąć z domu?
Tak, zwłaszcza tych, którzy działają już w różnych organizacjach. Ale są też i tacy, którzy chcą wolny czas spędzić w fotelu przed telewizorem. Mnie jest nieco łatwiej dotrzeć do ludzi, bo przez 25 lat byłam nauczycielem w miejscowej szkole i znam kilka pokoleń mieszkańców Rogalinka.

Czego Pani uczyła?
Matematyki.

Oj, to nie jest przedmiot zbyt lubiany przez uczniów. Musiała być Pani chyba niezłym nauczycielem, skoro nadal Panią lubią i cenią?
To najbardziej logiczny przedmiot ze wszystkich, jakie są w szkole. Wiadomo jednak, że nie każdy ma do niego predyspozycje. Ja w swojej pracy starałam się z każdego ucznia wydobyć potencjał matematyczny odpowiadający jego możliwościom. Jedni mieli go na poziomie oceny dostatecznej, a inni – bardzo dobrej.

DSC_8328

Co w najbliższym czasie chce Pani zrobić w Rogalinku?
Mamy taką newralgiczną drogę, przy ul. Sikorskiego, gdzie ciągle stoi woda. Czekamy też na przebudowę mostu.

Turyści często wpadają do Rogalinka?
W ubiegłym roku przystąpiliśmy do konkursu „Jeden dzień w Sołectwie – przyroda, kultura i tradycja” organizowanego przez Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Wielkopolskiego. I na 140 sołectw, które się tam zgłosiły, zajęliśmy jedenaste miejsce. Nagrodę w wysokości tysiąca złotych przeznaczyliśmy na ukwiecenie Rogalinka.

Co zatem można zobaczyć w Rogalinku przez ten jeden dzień?
Możemy się pochwalić drewnianym kościołem z XVIII wieku. Z okazji 770-lecia Rogalinka mieliśmy też otwarcie plenerowej wystawy 20 wielkoformatowych fotografii z archiwów rodzinnych. To taka kronika Rogalinka. Zdjęcia stoją na ulicy i cieszą się sporym zainteresowaniem. Zwiedzanie naszej miejscowości, tak jak to zgłosiliśmy do konkursu, zawsze kończy się kawą i plackiem drożdżowym.

Pani pochodzi z Rogalinka?
Urodziłam się w Rogalinie, ale należałam do parafii Rogalinek. Od 45 lat tutaj też mieszkam. Śmiało mogę więc chyba powiedzieć, że to moje miejsce na ziemi.

Rozmawiał Tomasz Sikorski

Redaktor: Tomasz Sikorski
Opublikowano: 29 lipca 2017