MenuMenu główne
Powiat Poznański



Zapowiedzi Wydarzenia Relacje

Warto pomagać zwierzętom

– Warto pomagać zwierzętom, bo to przynosi szczęście – podkreśla na każdym kroku Tom Justyniarski. Autor popularnych książek dla dzieci i młodzieży, w tym lektury szkolnej „Psie Troski”, przyjechał z wizytą do Zespołu Szkół Specjalnych w Kowanówku. Spotkaniu patronowała Fundacja “Zielony Jamnik” wspierana przez firmę Solaris z Bolechowa w powiecie poznańskim.

 

Kto zaszczepił w Panu miłość do zwierząt?
Dziadek. To co wiem o zwierzętach, to w dużej mierze jego zasługa. To on mi kiedyś powiedział, że im dłużej będę rozmawiał ze zwierzętami, to tym lepiej one będą mnie rozumiały.

Z wykształcenia jest Pan weterynarzem?
Nie, choć zawsze nim chciałem być. Tak się jednak jakoś złożyło, że skończyłem pedagogikę specjalną oraz dziennikarstwo. Wybrałem inne profesje, ale i tak wróciłem do zwierząt.

2Tom Justyniarski na spotkaniu z dziećmi w Kowanówku

Dziennikarstwo pewnie się Panu przydaje przy pisaniu książek. Skąd się wziął pomysł, aby pisać dla młodzieży?
Podczas moich spotkań z dziećmi zaczęło mi brakować wierszyka lub książeczki, do której mógłbym się odnieść. Poza tym, pisząc nowele trafiam do szerszej grupy młodych osób. Zwłaszcza teraz, gdy „Psie Troski” stały się lekturą szkolną. To wzruszająca historia o przyjaźni chłopca i psa.

Znaleźć się na liście lektur szkolnych to spore wyróżnienie…
To prawda. Dla mnie to powód do dumy i radości. Trudno mi czasami uwierzyć, że moja córka, a może nawet jej dzieci będą czytać w szkole to, co ja napisałem.

To nie jedyny Pana powód do dumy, bo jak się okazuje „Psie Troski” idealnie trafiły do serc młodych czytelników.
Na to wygląda, ponieważ moja nowela zajęła pierwsze miejsce w rankingu dziesięciu najlepszych książek dla dzieci ogłoszonym przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Wyprzedziłem nawet „Harry’ego Pottera”.

Ile książek ma Pan już na swoim koncie?
Dla dzieci cztery. Napisałem również jedną pozycję dla …kobiet zatytułowaną „Poznaj męskie sekrety”.

4Tom Justyniarski podpisuje swoją książkę

Rozmawiamy przy okazji Pana wizyty w Kowanówku. Jaki cel mają tego typu spotkania w szkołach?
Chciałbym, żeby po takim spotkaniu zmieniła się świadomość i myślenie dzieci na temat zwierząt. Chcę ich nauczyć miłości i szacunku. Po takiej wizycie dzieci mają wiedzieć jak dużo zwierzętom zawdzięczamy, ile one nam dają i jak wiele mogą nas nauczyć.

No to nie ma Pan łatwego zadania, bo żyjemy w kraju, w którym chętnie się poluje, i w którym każdego roku zdarzają się przypadki, że osoby wyjeżdżające na wakacje zostawiają swoje psy w lesie, przywiązane do drzew.
Dlatego musi być równowaga. Musi być ktoś taki jak ja, kto będzie uczył dzieci miłości do zwierząt. Nie przez przypadek padło tutaj słowo dzieci, bo wychodzę z założenia, że na wychowywanie dorosłych jest już za późno. Chyba, że dotrę do nich właśnie przez edukację ich dzieci.

Nadal uważam, że ma Pan trudne zadanie, bo zły przykład dzieci wynoszą właśnie z domu.
Dlatego w szkole, na takich spotkaniach jak to w Kowanówku, muszą usłyszeć coś innego. Muszą usłyszeć, że zwierzęta czują, kochają i że nie można je krzywdzić. Rozumiem, że poprzednie pokolenie inaczej traktuje zwierzęta. To nie znaczy jednak, że to następne będzie postępowało podobnie.

Widzi Pan tę zmianę w świadomości młodych ludzi?
Widzę, choć zdaję sobie sprawę, że to się nie zmieni jednego dnia. Dlatego trzeba być konsekwentnym i należy cały czas prowadzić edukację.

Ile Pan ma w domu zwierząt?
Kilkadziesiąt.

A które są Panu najbliższe?
Te, o których pisze swoje książeczki. Tak jak choćby „Mój Przyjaciel Bocian”.

3Tom Justyniarski ma świetny kontakt z dziećmi

Nie tylko spotyka się Pan z dziećmi w szkołach, ale też organizuje ciekawe akcje. Mógłby je Pan wymienić?
Były to „Czytamy zwierzętom w schroniskach”, „Okienko życia dla zwierząt” czy „Infolinia bocian”. Polega to na tym, że jeżdżę po całej Polsce i przyprowadzam klasę z danej szkoły do schroniska. Wypraszamy wtedy dorosłych i czytamy psom. Proszę mi wierzyć, że dzieją się wówczas prawdziwe cuda. Te psy prawie wychodzą ze swoich klatek, tak łakną kontaktu. W trakcie takich wizyt dzieci uczą się empatii i kontaktu z innym. Takie akcje służą zarówno dzieciom jak i zwierzętom.

Jak często wyjeżdża Pan w Polskę?
Trudno to określić. Z moich obliczeń wynika jednak, że w różnego rodzaju spotkaniach czy akcjach uczestniczyło ok. 150 tys. młodych ludzi.

Ma Pan już w głowie kolejną książkę?
Obiecałem sobie, że w każde wakacje napiszę jedną książeczkę. Mam pomysł na dwie – jedną o sarnie, a drugą o koniku. Zobaczymy, która będzie pierwsza. Zaczynam także tworzyć rymowanki, tak aby trafić do jeszcze młodszych, do przedszkolaków.

Na każdym takim spotkaniu rozdaje Pan też swoje książki…
To możliwe dzięki Fundacji „Zielony Jamnik”. Chciałbym, żeby te książki trafiły do wszystkich dzieci w Polsce. Żeby dzieci zrozumiały, że zwierze nie jest rzeczą, że jak je przygarniemy, to bierzemy za nie odpowiedzialność, często na długie lata.

Zawita Pan wkrótce do szkół lub placówek w powiecie poznańskim?
Jestem otwarty na wszelkie propozycje. Chętnie odwiedzę i spotkam się z dziećmi. Łatwo do mnie trafić, choćby przez portale społecznościowe lub przez Fundację „Zielony Jamnik”, działająca zresztą w powiecie poznańskim.

Ma Pan jakieś marzenie?
Tak, chciałbym dożyć czasów, gdy schroniska będą puste.

Rozmawiał Tomasz Sikorski

5Na spotkaniu w Kowanówku

Redaktor: Tomasz Sikorski
Opublikowano: 15 marca 2017