Relacje
Dusza nie wie, ile ma lat
– Jest tendencja, aby ludzie nie słuchali dobrych tekstów. Ma być rubasznie i byle jak – mówi Grażyna Łobaszewska, świetna polska wokalistka, która była gwiazdą tegorocznej edycji „Kleszczewskiej Złotej Jesieni”.
Często się Pani zdarza grać przed tak nietypową publicznością, jak ta w Kleszczewie, gdzie w sali w większości byli seniorzy?
Nie uważam, żeby to była nietypowa publiczność. Po pierwsze, oni są w moim wieku, a po drugie, zawsze powtarzam, że dusza nie wie, ile ma lat. Tak samo jak nieważny jest strój, zawsze liczy się tylko człowiek.
Pani występ w Kleszczewie został świetnie odebrany, a wiele Pani piosnek to już prawdziwa klasyka. W radiu Grażyny Łobaszewskiej jakoś jednak nie słychać. Dlaczego?
To pytanie chyba nie do mnie. Odnoszę jednak wrażenie, że od dłuższego już czasu jest tendencja, aby ludzie nie słuchali dobrych tekstów. Ma być rubasznie i byle jak. Dlatego królują teksty w stylu „ja cie kocham, a ty śpisz”. Dlaczego? Chyba po to, żeby ludzie nie myśleli. Bo jak ludzie nie myślą, to łatwo nimi sterować.
Pani wyjątkowo dba o jakość swoich tekstów. Piszą dla Pani m.in. Jan Wołek, Andrzej Poniedzielski czy Piotr Bukartyk. Łatwo ich zaprosić do współpracy?
Od wielu lat jestem z nimi w zażyłej przyjaźni. Są one sprawdzone przez lata i z każdym kolejnym rokiem się umacniają. Co za tym idzie, wiemy o sobie i swoich duszach bardzo dużo. Dlatego łatwo jest im napisać dla mnie tekst.
Pani piosenki, jak choćby „Czas nas uczy pogody” są bardzo często wykonywane przez uczestników programów typy „talent show”. Takie programy są potrzebne?
Wychodzę z założenia, że wszystko, co prowadzi do tego, że młodzież ma się gdzie pokazać jest dobre. Ważne jednak, by wynikały z tego wymierne korzyści. By młodzi ludzie mogli nagrać płytę i mieli gdzie występować. Jak na razie kilka osób dzięki takim programom się wybiło, więc warto je robić. Istotne jest również to, aby to młodzież była gwiazdami tych programów, a nie osoby zasiadające w jury.
A jak Pani ocenia kondycję polskiej piosenki?
Bardzo często jeżdżę po rozmaitych warsztatach piosenkarskich i z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że mamy mnóstwo zdolnej młodzieży, śpiewającej cudownie wrażliwie. Tak jak jednak sam Pan powiedział, w radiu takiej muzyki nie grają, więc ci młodzi ludzie muszą cierpliwie czekać na swoją szansę. Myślę, że nadejdzie ona w miarę szybko, bo czasy szybko się zmieniają. Może ten „miałki miał”, z którym mamy obecnie do czynienia w końcu przeminie i pojawi się coś oryginalnego i wrażliwego, tak jak kiedyś „Kabaret Starszych Panów”. Kiedyś kultura była zresztą zupełnie inna. Teraz ludzie zapominają, że mają coś takiego jak dusza i że jest ona bardzo ważna.
W Kleszczewie na bis zaśpiewała Pani „Jednego serca” z repertuaru Czesława Niemena. Nagrała Pani nawet płytę z jego piosenkami. To swego rodzaju hołd oddany temu wybitnemu artyście?
Już wcześniej nagrywaliśmy jego utwory. Tym razem postanowiliśmy zarejestrować występ na żywo, który zawsze mocno różni się od tego, co gramy w studio. Płyta jest w pewnym sensie wyjątkowa, bo wyszło jej zaledwie tysiąc egzemplarzy.
A czego fani muzyki mogą się spodziewać słuchając Pani najnowszej płyty „Sklejam się”?
Mam nadzieję, że dobrej muzyki z dobrymi tekstami. Dla mnie te teksty są wyśmienite. Towarzyszą im piękne linie melodyczne i energia młodych muzyków z zespołu Ajagore, z którymi pracuję na co dzień. Ta ich energia mi się zresztą udziela i wierzę, że to także na płycie słychać.
Rozmawiał Tomasz Sikorski
Relacja z Kleszczewskiej Złotej Jesieni TUTAJ