Relacje
Młodzieży trzeba dać alternatywę
![Małgorzata Pankiewicz-Buko](https://powiat.poznan.pl/wp-content/uploads/2025/02/dsc_6727-76x76.jpg)
– Wiele dzieci podczas pandemii wpadło w uzależnienie. Statystyki pod tym względem są miażdżące. Zdecydowana większość młodzieży mówi wprost, że nie wyobraża sobie życia bez komputera i telefonu – twierdzi Małgorzata Pankiewicz-Buko, mieszkająca w Przeźmierowie psycholog, trener umiejętności miękkich, nauczyciel akademicki, a także doradca zawodowy.
Nie tak dawno powiat poznański zorganizował konferencję na temat wsparcia rozwoju psychoemocjonalnego młodzieży. W jej trakcie mówiła Pani o tym, jaki wpływ na zdrowie psychiczne najmłodszych miała pandemia. A miała ogromny…
– To prawda. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że proces naszego odchodzenia od stada rozpoczął się wcześniej, wraz z rozwojem cyfryzacji. Pandemia w znaczący sposób te problemy jednak pogłębiła. Zacznijmy od tego, że nie jesteśmy gatunkowo stworzeni do warunków, w których żyjemy. Potrzebujemy bycia w grupie, we wspomnianym stadzie. Ono nam daje poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Jest taka książka pod tytułem „Człowiek istota społeczna”, doskonale opisująca te zagadnienia. Obecnie idziemy jednak w stronę indywidualizmu i zanurzenia się w świecie cyfrowym. A to nie pozwala nam na angażowanie się w relacje interpersonalne, które są nam niezbędne do życia. Ten proces trwał, a covid tylko go przyspieszył.
Kto na tym najbardziej ucierpiał?
– Zdecydowanie dzieci i młodzież, która została w pewnym sensie „wrzucona” do świata online. To co do tej pory odbywało się w szkołach zostało przeniesione do sieci. Bo pamiętajmy, że szkoła jest nie tylko po to, aby nauczyć języka polskiego, geografii czy matematyki. Równie ważne jest to, co dzieje się podczas przerw. Jak uczymy się nawiązywać relacje, z kim wchodzimy w przyjaźnie, a z kim w konflikty. I jak te konflikty potrafimy rozwiązywać. Tego właśnie uczymy się w szkole. Pandemia te kompetencje miękkie, jak je nazywamy, zabrała dzieciom w najbardziej newralgicznym momencie ich dojrzewania. Co gorsze, one dostały przyzwolenie na to, by cały dzień być online.
Wtedy wydawało się to koniecznością…
– Tak, funkcjonowały zakazy, do tego doszedł lęk przed czymś nieznanym. Historia pokaże, czy ówczesna izolacja była potrzebna. Z przyczyn zdrowotnych pewnie tak, natomiast w przypadku życia społecznego będzie to stygmat, z którym pokolenie „zetek” i „alfa” będzie się borykało przez długie lata, może nawet przez całe życie. Dwuletnia izolacja to zresztą tylko część problemu. Równie trudny dla ogromnej liczby dzieci i młodzieży, był powrót do normalności. Siedmiolatkom czy nawet trzynastolatkom trudno przecież przestawić się z sytuacji przyzwolenia na przesiadywanie przed komputerem do momentu, w którym trzeba powiedzieć sobie stop, kiedy ten komputer należy dozować. Z tym problemem nie radzą sobie dorośli, a co dopiero dzieci. Wiele z nich wpadło w uzależnienie. Statystyki pod tym względem są miażdżące. Zdecydowana większość dzieci mówi wprost, że nie wyobraża sobie życia bez komputera i telefonu.
Jak można im pomóc?
– To dla nas psychologów ogromny problem. Do tego typu funkcjonowania, o czym już mówiłam, nie mamy uwarunkowań genetycznych. Nie jesteśmy w stanie w pełni skoncentrować się na tym, co tu i teraz wokół nas, w grupie rówieśniczej, i na tym co w danej chwili widzimy w komórce. Podzielność uwagi? Nie ma czegoś takiego. Człowiek może się skoncentrować tylko na jednej wymagającej poznawczo rzeczy. Jak jest głową w telefonie, to nie jest w stanie skupić się na tym, co go otacza. To nie są jakościowe relacje.
Jak w takim razie wyciągnąć młodzież z tego wirtualnego świata?
– To ogromnie trudne. Duże znaczenie odgrywa w tym przypadku wsparcie psychologiczne w szkołach i różnego rodzaju akcje społeczne. Najważniejsze jest jednak to, aby młodzieży przedstawić rozsądną i atrakcyjną alternatywę. Łatwo powiedzieć „nie wolno” i wprowadzić ograniczenia. Żeby to jednak zadziałało trzeba dać alternatywę. Dlatego oprócz działań społecznych i programów edukacyjno-profilaktycznych, bardzo ważna jest część rodzicielska. Bo to właśnie z domu wyciąga się najwięcej pozytywnych schematów i dobrych praktyk. To my rodzice jesteśmy odpowiedzialni za to, żeby zaoferować dzieciom czas ze sobą. Jeżeli rodzic mówi dziecku „musisz ograniczyć czas na telefonie”, to sam musi świecić przykładem. U siebie w domu wprowadziłam na przykład zasadę, że przy stole nie używamy telefonów komórkowych. To czas, kiedy możemy porozmawiać i spojrzeć sobie w oczy. Ten kontakt wzrokowy jest bardzo istotny, a trudno o niego spoglądając co chwila w komórkę.
Co jeszcze możemy zaoferować?
– Możemy wspólnie obejrzeć jakiś program, czy nawet film. To i tak będzie jakościowe lepsze dla budowania relacji, niż kiedy każdy z nas będzie siedział w telefonie. Jako psycholog, ale także rodzic dwójki nastolatków, uwielbiam gry planszowe, pozwalające wspólnie spędzać czas. Jest też sport, wspólne spacery… Każda z tych aktywności pozwala zmienić nawyki. Jeszcze raz jednak podkreślę, że jeśli chcemy, aby nasze dzieci zdrowo żyły, sami musimy dawać im przykład. Co jeszcze? Choćby dbanie o higienę snu. Warto bowiem mieć świadomość, jak działa niebieskie światło z telefonu komórkowego. Jeżeli dziecko do ostatnich chwil przed zaśnięciem patrzy w aparat, to to niebieskie światło hamuje w naszym organizmie wydzielanie melatoniny. A to związek odpowiedzialny za jakościowe wchodzenie w fazę odpoczynku. Brak tej melatoniny oszukuje system i powoduje, że nasz organizm nie otrzymuje sygnału, by wejść w rytm jakościowego snu. To są przykłady pokazujące, że większość rzeczy możemy zrobić w domu. Warto więc, aby różne programy edukacyjne były kierowane nie tylko do szkół i uczniów, ale również do rodziców. Żeby to była pełna, kompleksowa informacja, co robić i jak robić.
Istnieje jakiś wspólny, systemowy projekt wspierania dzieci w ich problemach psychicznych?
– Pierwszy krok jest w rodzinie. Rodzic musi wiedzieć, czym się jego dziecko zajmuje, jaką ma dietę, czy uprawia sport, i ile czasu spędza przez monitorem, a ile go przeznacza na prawdziwe relacje. Druga rzecz, to rzeczywiście wsparcie systemowe. Powstają różne programy, zwłaszcza w pozarządowych instytucjach, i są one cyklicznie. Nadal jest ich jednak za mało. Braki są również w przypadku opieki psychologiczno- psychiatrycznej. W Polsce jest kilkuset psychiatrów dziecięcych. A potrzeb po pandemii jest całe mnóstwo. Co jest pocieszające, rośnie nowe pokolenie psychologów i psychiatrów. Te kierunki cieszą się ogromnym zainteresowaniem wśród młodzieży. Musi jednak upłynąć kilka, może kilkanaście lat, aby wykształcić nową kadrę.
Właśnie, jak długo będziemy zmagać się z tym co pozostawiła po sobie pandemia?
– W przypadku zdrowia psychicznego nie ma żadnych algorytmów. Na to nie ma tabletki. Najlepszą metodą są działania terapeutyczne. A to okres od kilku miesięcy, do nawet kilku lat. W zależności, jakie jest zapotrzebowanie u danej jednostki. Zdaniem specjalistów potrzeba będzie bardzo dużo czasu, aby pokolenie, które podczas pandemii było w szkole, wypełniło lukę, która wówczas powstała. Do tego problemem jest świat, w którym obecnie żyjemy. Jeżeli nie podejmiemy realnych zmian i nie obierzemy spójnego kierunku naprawczego, to będzie tylko gorzej. Covid dał tylko pewne furtki, które zostały otwarte i teraz będzie niezmiernie trudno je pozamykać. Przyzwolenie do życia w świecie cyfryzacji, brak ruchu, złe nawyki żywieniowe czy syndrom FOMO, czyli fear of missing out, to tylko przykłady.
Co ten syndrom oznacza?
– To lęk przed tym, że nie ma mnie w świecie wirtualnym, a tam na pewno dzieje się coś ciekawego. Znacznie ciekawszego niż w świecie rzeczywistym. Syndromem FOMO dotknięta jest już znaczna część młodzieży, i to nie tylko w Polsce, ale także we wszystkich społeczeństwa rozwiniętych. To jedna z chorób cywilizacyjnych, z którymi będziemy się borykać w następnych latach.
Świat wirtualny jest atrakcyjniejszy niż to co za oknem?
– Nie tylko za oknem, ale również od tego co wokół mnie. Nie jest łatwo nawiązać zdrowe, jakościowe relacje. One są wymagające. Poza tym to nie tylko nawiązywanie przyjaźni, ale też radzenie sobie z konfliktem. To są trudne rzeczy, których uczymy się przez cały okres rozwoju, a nawet później. Uczymy się ich na własnych doświadczeniach. A świat wirtualny? Tam jesteśmy w stanie unikać bezpośrednich konfliktów. Do tego czaty są pobawione kontekstu, dla niektórych dzieci trudno odczytywalnego. Jak powiedziałam na samym początku, jesteśmy istotami społecznymi, które potrzebują być razem, patrzeć sobie w oczy i przeżywać pewne doświadczenia, bo to właśnie w ten sposób budujemy wspólne wartości. I te wspólne wartości, to jest to coś, co nas stadnie łączy. To może być klasa w szkole, grupa sportowa, grupa rówieśnicza oraz przede wszystkim rodzina. Te grupy dają nam, jakże ważne, poczucie bezpieczeństwa.
Na koniec proszę o coś optymistycznego. Czy jest szansa, że ten nasz szalony świat pójdzie w dobrą stronę?
– Ja pozostaję optymistką. Wprawdzie funkcjonują jeszcze jakieś mity związane ze zdrowiem psychicznym, na przykład z depresją, ale jest ich coraz mniej. Akcje edukacyjne i rosnąca świadomość dotycząca tej sfery naszego życia powinny przynieść wymierne efekty. Na co dzień obserwuję pokolenie „zet”, obcuję z młodymi ludźmi i mam o nich jak najlepsze zdanie. Trzeba im tylko pokazać odpowiednie ścieżki. To oczywiste, że oni będą funkcjonowali inaczej niż wcześniejsze pokolenia. Nie da się już uciec od postępu cywilizacyjnego. Chodzi o to, aby w tym wszystkim znaleźć złoty środek. Zarządzajmy tym co mamy, ale w sposób rozsądny.
Rozmawiał Tomasz Sikorski