MenuMenu główne
Powiat Poznański



Relacje

Niektóre płyty zyskują z czasem

okładka płyty

– Kończy się niewątpliwie piękny muzycznie rok – uważa Jakub Kozłowski z Wydawnictwa In Rock, mającego swoja siedzibę w Czerwonaku. Oto jego podsumowanie mijających dwunastu miesięcy.

– Chociaż, jak zawsze w moim przypadku, płyty stare, nieznane i już (niestety!) najczęściej niesłuchane zabsorbowały mnie na wiele wspaniałych miesięcy odsłuchów, to miałem również okazję zapoznać się z kilkoma nowościami. Jednak nie wszystkie na tyle mocno ugruntowały się w mojej głowie, aby trafić do tego zestawienia. Z niektórymi z albumów czuję się jednak na tyle „zaprzyjaźniony” aby móc je polecić – mówi recenzent Prasowej17.

okładka płyty– Przede wszystkim chciałbym wspomnieć płytę Uriah Heep „Chaos & Color”, która po raz koleiny pokazuje, że hard rock potrafi porywać niezależnie od metryki jego twórców. Uriah Heep od lat tworzą albumy na najwyższym poziomie. Chociaż w latach 80-tych bywało różnie, to od roku 2008 i „Wake the Sleeper” nie zawiodłem się na żadnej z ich płyt. A „Chaos & Colour” poziomem kompozycji wygrywa z poprzednim, również doskonałym albumem „Living the Dream” – dodaje.

– Jako drugi album wymienię fenomenalny koncert zespołu Jazz Q, opublikowany w tym roku przez polską wytwórnię Gad Records. Chociaż materiał jest archiwalny i wraca do czasów premiery płyty „Hodokvas”, to światło dzienne ujrzał dopiero teraz. Koncert z 1980 roku zagrany w czeskim Plzen charakteryzuje się przede wszystkim atmosferą i pewną tajemniczością prezentowanego fusion, lekkim mrokiem i sennością z którą dotychczas zespołu nie identyfikowałem – mówi Jakub Kozłowski.

okładka płyty– Kolejna płyta to „Memento Mori” Depeche Mode. W tym przypadku nie powiedziałbym, że mamy do czynienia z jednym z najlepszych albumów zespołu. W zasadzie to nie umieściłbym tej płyty nawet w pierwszej piątce moich ulubionych płyt panów z Basildon. Katalog Depeche Mode jest jednak tak mocny, że nie stanowi to żadnej ujmy dla albumu. Nadal mamy do czynienia z inteligentnym electro popem, zanurzonym w alternatywie i czerpiącym z bluesowych podwalin, do których tak chętnie sięga Martin Gore. Jest to płyta pozbawiona, moim zdaniem, wyraźnych hitów, ale sprawdzająca się idealnie jako album, odsłuchiwany w całości. Takie płyty nabierają patyny wraz z upływającym czasem – zapewnia.

– Ostatnim albumem, z którym spędziłem chyba najwięcej czasu jest fenomenalna, przepiękna płyta zespołu Gong „Unending Ascending”. Formacja pod przywództwem – po śmierci Daevida Allena – Kavusa Torabiego prezentuje porywający, zmuszający do refleksji, przestrzenny space rock, który chociaż to banał, naprawdę pozwala udać się w odległą, niewiarygodną przygodę. I ponownie mamy tu do czynienia z płytą, która wiele zyskuje, gdy poznajemy ją w całości, jako nieprzerwany kosmiczny strumień światła zmieniający naszą świadomość. Inne używki poza muzyką nie są tu potrzebne – podsumowuje Jakub Kozłowski.

Redaktor: Tomasz Sikorski
Opublikowano: 29 grudnia 2023