Powiatowe legendy
O Bronce co nie chciała Szweda
Nie ma chyba w naszym kraju osoby, która by nie znała legendy o Wandzie, co nie chciała Niemca. Mało kto natomiast wie, że w powiecie poznańskim, a konkretnie w okolicach Mosiny, żyła sobie Bronka, co nie chciała Szweda. Bronka, a właściwie panna Bronisława mieszkała we wsi Pożegowo i była córką Piotra Pożegowskiego, właściciela tamtejszych ziem i dworu. Działo się to w czasach potopu szwedzkiego, kiedy to wojska Karola Gustawa najechały Polskę, chcąc z Morza Bałtyckiego uczynić swój własny, wewnętrzny akwen.
Były to wyjątkowo trudne czasy, bo kraj był wyniszczony wojną z Rosją i powstaniami kozackimi. Jakby tego było mało, część szlachty zaczęła kolaborować ze Skandynawami. Gwoździem do trumny wydawało się być poddanie wojsk pospolitego ruszenia pod Ujściem, po którym Szwedzi bez problemów zajęli Poznań i okoliczne miejscowości. Nie wszyscy jednak uznali władzę najeźdźców, cały czas będąc wiernymi królowi Janowi Kazimierzowi.
I właśnie w tym momencie na scenę wkraczają nasi bohaterowie. W roli ofiary, jak już wiemy, wystąpiła 16-letnia wówczas Bronka Pożegowska. Katem okazał się natomiast Friedrich Otto de Walch, oficer stacjonujący ze swym oddziałem w Mosinie. Szwed doskonale wiedział, że ojciec i brat panny Bronki spiskują przeciwko nowej władzy, a nawet walczą w oddziałach partyzanckich kasztelana Krzysztofa Grzymułtowskiego. No i ani myślał przymykać na to oko.
Ale też w to oko wpadła mu młoda Bronka. Szwed był więc częstym gościem w majątku, mimo że dziewczyna na jego umizgi nie zwracała uwagi. Oficer był jednak coraz bardziej natrętny i pewnego razu zaprosił ją na bal w Mosinie. A, że była to propozycja z tych nie do odrzucenia, to dziewczyna postanowiła uciekać do Górek, do jednego z krewnych. Daleko jednak nie uciekła, bo jej XVII-wieczny „stalker” wyczuł pismo nosem i rzucił się w pogoń. Dogonił ją na zamarzniętym jeziorze Skrzynno, dziś zwanym również Skrzynką.
Wtedy miarka się przebrała. W momencie gdy Szwed zbliżał się do sań, dziewczyna wyciągnęła broń i co więcej, nie zawahała się jej użyć. Wtedy też pękł lód i stało się nieszczęście. Finał legendy jako żywo przypomina zatem historię wspomnianej na początku Wandy. I tam i tu w roli głównej wystąpiła młoda dziewczyna i… woda. Inne są tylko imiona, czasy i narodowość oprawców. O historii Bronki można przeczytać m.in. w książce pt. „O Maćku Borkowicu i Diable Borucie oraz inne podania i legendy wielkopolskie” opublikowanej przez Wydawnictwo Poznańskie w 1984 roku.
– Wieki upłynęły od czasów najazdu szwedzkiego i wiele jeszcze burz wojennych przewaliło się przez ziemię Wielkopolską. Lecz pamięć ludu, pominąwszy niejedno, ważne wydarzenie, zachowała ten właśnie drobny w dziejach narodu epizod. W noce grudniowe, szczególnie gdy księżyc samotny wędruje pośród ciemnych chmur śniegowych, mieszkańcy okolicznych wiosek widują na jeziorze Skrzynno białą postać niewieścią ściganą przez jeźdźca na czarnym rumaku. Jeździec wyciąga ręce przed siebie, lecz nigdy zjawy uchwycić nie może – kończy się przypowieść.
Spisał i opowiedział Tomasz Sikorski
Ilustracja: Jan Marcin Szancer z książki „O Maćku Borkowicu i Diable Borucie oraz inne podania i legendy wielkopolskie”. Wydawnictwo Poznańskie 1984