Relacje
Spełniają swoje marzenia
– Większość zawodników grających w naszej drużynie pochodzi z mniejszych miejscowości, w tym także z powiatu poznańskiego – mówi mieszkający w Owińskach Jakub Wojtkowiak, trener reprezentacji Wielkopolski, która sięgnęła po złoty medal turnieju finałowego kadr wojewódzkich o Puchar im. Kazimierza Górskiego, będący de facto mistrzostwami Polski do lat 13. W finale imprezy, która rozgrywana była na Podkarpaciu jego podopieczni pokonali Łódzki ZPN 2:0.
Co czuje trener, kiedy widzi jak jego młodzi podopieczni sięgają po tytuł mistrza Polski?
– Nie ukrywam, że po ostatnim gwizdku sędziego i finałowym zwycięstwie, serce biło mi znacznie szybciej i mocniej. To była wielka, wielka radość. Zarówno z samej wygranej jak również z tego, że nasza ponad dwuletnia praca przyniosła takie efekty. I nie chodzi mi tylko o sam wynik, ale także, a może przede wszystkim o styl, w jakim go osiągnęliśmy. Od początku graliśmy bowiem ofensywny i bardzo odważny futbol. Wyszliśmy z założenia, że jak się uczyć, to na własnych błędach. Podjęliśmy ryzyko i to nam się opłaciło. W całym turnieju strzeliliśmy dwanaście goli, tracąc przy tym tylko zaledwie jednego. Z tego co wiem, w historii turniejów finałowych, nikt nie może się pochwalić podobnym bilansem.
Kadra Wielkopolski w kategorii U13 osiągała już wcześniej takie sukcesy?
– W tej grupie wiekowej nie. Zdobyła natomiast dwa razy złoto w U14. Po tytuł sięgały roczniki 2004 i 2006. To pierwsze zwycięstwo doskonale pamiętam, bo byłem wówczas asystentem pierwszego trenera.
Kto grał w prowadzonej obecnie przez Pana złotej drużynie?
– To w dużej mierze chłopcy z mniejszych, żeby nie powiedzieć, małych miejscowości, takich jak Ostrzeszów, Międzychód, Krotoszyn, Wągrowiec czy Mieścisko. Zdecydowaną większość z nich obserwuję już od ponad dwóch lat. Pierwszą konsultację dla chłopców z rocznika 2010 Wielkopolski ZPN zorganizował w listopadzie 2020 roku. Wcześniej potencjalni kandydaci byli obserwowani podczas szkoleń Mobilnej Akademii Młodych Orłów. To one stanowiły pierwsze sito selekcyjne. Kiedy dowiedziałem się, że poprowadzę kadrę w tej kategorii wiekowej, to jeździłem na różnego rodzaju turnieje, szkolenia, a nawet treningi. Odwiedzałem powiaty i zapisywałem nazwiska tych najzdolniejszych.
A oni pewnie zaraz po tym, jak przyjeżdżali na kadrę to trafiali do lepszych klubów?
– Tak właśnie się działo, ponieważ na zgrupowania przyjeżdżają nie tylko młodzi piłkarze, ale także skauci z różnych klubów, także tych najlepszych, jak Lech Poznań, Warta Poznań czy Pogoń Szczecin. Marcela Mrowińskiego, który został królem strzelców turnieju finałowego, wypatrzyłem w Ostrowie. Teraz to już zawodnik Kolejorza. Wybrany najlepszym piłkarzem turnieju Damian Czaprański pochodzi z Wronek, ale bardzo szybko trafił do Warty, by rok temu przenieść się na Bułgarską. Tak to właśnie działa…
W mistrzowskiej drużynie miał Pan też chłopców z powiatu poznańskiego?
– W kadrze znalazło się trzech takich zawodników. Powiatowych akcentów było jednak więcej, bo kierownikiem zespołu był Arkadiusz Klein, który na co dzień jest prezesem Akademii Piłkarskiej Błękitni Owińska. Ja sam również od urodzenia mieszkam w Owińskach.
Marcin Wojtkowiak będący wójtem gminy Czerwonak, to Pana rodzina?
– Tak, to mój brat. Ja sam również działam w gminie. Od 2018 roku jestem radnym.
Rozumiem, że wraz z bratem od najmłodszych lat harataliście w gałę?
– Oczywiście. Marcin jest ode mnie siedem lat starszy i dzięki niemu mogłem grać ze starszymi kolegami. Kiedy tylko mieliśmy wolne to biegliśmy na boisko.
Kto gra lepiej?
– Zdecydowanie ja (śmiech).
W Czerwonaku nie tak dawno powstało piękne boisko piłkarskie. Co się na nim dzieje?
– Zacznę może od tego, że wcześniejsze plany dotyczące tego obiektu były nieco inne. Boisko miało mieć trawiastą nawierzchnię i być niepełnowymiarowe. Będąc już radnym postanowiłem przekonać koleżanki i kolegów, że warto te ustalenia zmienić. Dołożyć trochę pieniędzy i stworzyć obiekt z prawdziwego zdarzenia. I to się udało. Obecnie boisko ma wymiary 105 na 55 metrów i mogą się na nim odbywać oficjalne mecze. Zmieniliśmy też nawierzchnię, na sztuczną trawę, która jest tańsza w utrzymaniu. Z boiska na ten moment korzystają wszystkie gminne kluby. Dotyczy to przede wszystkim Błękitnych Owińska, gdzie trenuje około 300 dzieciaków oraz Juniora Koziegłowy. Z obiektu mogą też skorzystać mieszkańcy gminy. A zapewniam, że chętnych do gry u nas nie brakuje.
Mając taki obiekt będziecie chcieli organizować poważniejsze imprezy?
– Są takie plany. Chętnie przeprowadzimy turnieje o charakterze lokalnym, jak i nawet ogólnopolskim. Jeszcze w tym roku rozpoczniemy budowę dwukondygnacyjnego budynku, w którym powstaną szatnie.
Wróćmy jeszcze to niedawnego sukcesu prowadzonej przez Pana drużyny. Co się teraz stanie z chłopcami grającymi w tym zespole?
– Przez rok będziemy jeszcze wspólnie pracować, bo już we wrześniu rozpoczynają się eliminacje do turniejów wojewódzkich w kategorii wiekowej U14 o Puchar Kazimierza Deyny. W swojej pracy stawiamy przede wszystkim na rozwój indywidualny zawodników. Dlatego każdy z tych młodych chłopców otrzymał od nas wskazówki dotyczące tego, co powinien poprawić w swojej grze. U jednego może to być na przykład przyjęcie piłki w pełnym biegu, a u innego lepsza orientacja na boisku lub motoryka. I muszę przyznać, że zdecydowana większość z nich przykłada się do tych wskazówek. Mimo młodego wieku są świadomi tego, że na podstawie pracy, którą wykonają mogą liczyć na kolejne powołania. To dotyczy zresztą wszystkich graczy, których obserwujemy, a tak jak powiedziałem w notesie mam nazwiska wielu zdolnych chłopców z tego rocznika. Oni też muszą wiedzieć, że drzwi do kadry cały czas są dla nich otwarte.
Ilu piłkarzy z takiego zespołu jak ten, który poprowadził Pan do złota ma szansę przebić się do poważnej piłki?
– Zakłada się, że z takiej młodzieżowej drużyny na poziom ekstraklasy, a może nawet do seniorskiej reprezentacji kraju trafi jeden, może dwóch graczy. My mamy ambitniejsze plany. Liczymy, że takich zawodników będzie minimum trzech. I zapewniam, że każdy z tych chłopców będzie mógł liczyć na naszą ewentualną pomoc nawet po tym, jak nasze drogi się rozejdą. Niech spełniają swoje marzenia.
Rozmawiał Tomasz Sikorski