Relacje
To tam zapuścił korzenie
– Pochodzę z małej miejscowości, a tam na poważnie mogłem trenować tylko zapasy. Innej możliwości nie było. Dzisiaj mogę powiedzieć, że całe na szczęście – mówi Tadeusz Michalik, mieszkający w Koziegłowach brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Tokio w zapasach w stylu klasycznym.
2021 jest dla Pana wyjątkowo udany i szczęśliwy. Coś sobie jeszcze Pan wymarzył na ten rok?
Marzenie zawsze jest jedno, żeby zdrowie dopisywało. Ale to prawda, że ten rok jest dla mnie wyjątkowo pomyślny. Zdobyłem przecież brązowy medal na igrzyskach olimpijskich w Tokio, a tuż po powrocie z Japonii zmieniłem stan cywilny. Medal, ślub… Tak, mogę chyba powiedzieć, że to najlepszy rok w moim życiu.
Ten medal zdobyty w Tokio dodaje Panu skrzydeł, czy też zaczyna coraz bardziej ciążyć?
Raczej to pierwsze, bo mam jeszcze sporo do zrobienia w zapasach. Już myślę o igrzyskach w Paryżu. A czy ciąży? Nie odbieram tego w taki sposób. Staram się nie narzucać sobie presji. Ta presja jest zresztą w sporcie zawsze obecna i trzeba po prostu sobie z nią radzić. Ja mam to szczęście, że w tej kwestii mogę liczyć na pomoc mojego psychologa, a jednocześnie kolegi Mikołaja Koterskiego, z którym współpracuję już od dłuższego czasu. I bardzo sobie tę współpracę cenię.
Zdobycie medalu na igrzyskach wiąże się też z popularnością. Jak to jest w Pana przypadku?
Po Tokio sporo się pod tym względem zmieniło. Dosyć często się zdarza, że ludzie mnie rozpoznają, nawet jeśli nie jestem ubrany w strój sportowy. Uśmiechają się wtedy, czasami gratulują. To miłe. Wiadomo, że najbardziej rozpoznawalny jestem w Koziegłowach. Tutaj znają mnie już chyba wszyscy.
Jak to się stało, że właśnie tam Pan zamieszkał?
Pochodzę z małej wioski w województwie lubuskim, ale swego czasu zostałem zawodnikiem Sobieskiego Poznań. Klub wynajmował mi wtedy pokój w hotelu. W pewnym momencie zaczęło to mi jednak nieco doskwierać. Razem z moją obecną żoną, jej siostrą oraz kolegą wynajęliśmy więc mieszkanie na osiedlu Leśnym w Koziegłowach. A, że dobrze się tam czułem, to trzy lata temu postanowiłem kupić mieszkanie na Karolinie. W sumie w Koziegłowach jestem już siedem lat. Sporo czasu… Można powiedzieć, że zapuściłem tutaj korzenie. Lubię to miejsce. Cenię sobie spokój i porządek oraz to, że mam blisko las, gdzie możemy chodzić na spacery z psem.
Jak to się stało, że zaczął Pan uprawiać zapasy?
Tak jak wspomniałem, pochodzę z niewielkiej miejscowości. Jasieniec to wieś, gdzie do tej pory nie ma nawet asfaltu. Blisko jest natomiast nieco większy Trzciel, gdzie można było trenować piłkę nożną lub zapasy. W piłkę nożną grali starsi koledzy, którzy po meczu zawsze szli porozmawiać i pobawić się przy piwie. Dla nich to była forma spędzenia wolnego czasu, rekreacja, a nie poważny sport. A ja chciałem właśnie czegoś poważniejszego. Dlatego trafiłem do zapasów. Innej możliwości praktycznie nie było. Dzisiaj mogę powiedzieć, że na całe szczęście.
Te zapasy to w przypadku Michalików sport rodzinny…
Na pierwszy trening zaprowadził mnie starszy brat Paweł. Trenowała też siostra Monika. I to ona jako pierwsza w naszej rodzinie zdobyła olimpijski medal. Wywalczyła go w 2016 roku w Rio de Janeiro. Jak na rodzinę z tak małej miejscowości, to chyba niezły wynik.
Co by Pan powiedział młodym ludziom, by ich zachęcić do uprawiania swojej dyscypliny sportu?
Zapasy pozwalają się wszechstronnie rozwijać. Nawet gdy po trzech, czterech latach komuś ten sport się znudzi, to będzie miał doskonały fundament pod uprawianie innej dyscypliny. Zapasy uczą koordynacji, odpowiedniego upadania, po takich treningach ma się też ogólne przygotowanie akrobatyczne i jest się doskonale wysportowanym. A to bardzo istotne, zwłaszcza dla dzieci, które się rozwijają fizycznie.
Tadeusz Michalik: 30-letni polski zapaśnik, brązowy medalista olimpijski z Tokio (kategoria do 97 kg) oraz brązowy medalista mistrzostw Europy z 2016 w Rydze (kategoria -85 kg) w stylu klasycznym. Wielokrotny medalista mistrzostw Polski w różnych kategoriach wagowych. Jest wychowankiem klubu Orlęta Trzciel, gdzie stawiał pierwsze kroki pod okiem trenera Mieczysława Kurysia. Obecnie reprezentuje KS Sobieski Poznań.
A jak wygląda Pana trening?
Jest bardzo różnorodny. Czasami gramy w piłkę nożną, czasami w koszykówkę, a czasami pływamy na kajakach czy też biegamy. Oczywiście to tylko dodatki. Zajęcia mam każdego dnia z wyjątkiem niedziel. Ich intensywność jest uzależniona od danego cyklu treningowego. Po igrzyskach moje treningi są nieco luźniejsze.
Igrzyska w Tokio, ze względu na pandemię, odbyły się rok później. Pan chyba nie żałuje, że tak się stało, bo przecież w maju 2020 roku miał Pan operację serca…
Dla mnie na pewno było to korzystne. I to nie tylko ze względu na sam zabieg, ale też dlatego, że miałem odpowiednio sporo czasu, aby przybrać na wadze. A ta w zapasach odgrywa przecież bardzo istotną rolę.
A nie miał Pan chwili zwątpienia?
Męczyło mnie przede wszystkim to, że nie mogłem przez długi czas trenować. Bo nie jest łatwo wrócić po takiej przerwie. Trzeba na nowo budować kondycję, siłę…
Wspomniał Pan o kolejnych igrzyskach, w Paryżu. To Pana impreza docelowa?
Już przed wyjazdem do Tokio mówiłem, że chcę też wystartować w Paryżu. Oczywiście, żeby tam wystąpić muszę wywalczyć kwalifikację, a to nie jest prosta sprawa. Nikt za darmo mnie tam nie wyśle. Do tych kwalifikacji zostało jednak trochę czasu, bo odbędą się one dopiero w 2023 roku.
A jakie inne ważne imprezy przed Panem?
Jeszcze w tym roku, w dniach 19-26 listopada czeka mnie start w wojskowych mistrzostwach świata, które odbędą się w Teheranie. Jestem zawodnikiem klubu wojskowego i staram się jak najlepiej bronić jego barw. No, a w przyszłym roku mam zamiar wystąpić w mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy.
Rozmawiamy tuż przed Pana spotkaniem z kibicami w Koziegłowach. Wcześniej oni Pana witali po powrocie z Tokio. Spodziewał się Pan tak gorącego przyjęcia?
Aż tak gorącego to na pewno nie. To było bardzo miłe. Tak jak i zresztą takie spotkania.
A co brązowy medalista igrzysk olimpijskich robi w wolnych chwilach?
Wolny czas spędzam przede wszystkim z żoną. Najczęściej jest to aktywny wypoczynek. Jeździmy rowerami, chodzimy na spacery. Często też odwiedzamy moje rodzinne strony. Poza tym jestem maniakiem telewizyjnym. Lubię oglądać filmy. Nie mam ulubionego gatunku. Chętnie obejrzę zarówno komedię, jak sensację.
Rozmawiał Tomasz Sikorski