Relacje
Wiosła to ich żywioł
Magdalena i Mateusz Świętek są bliźniakami i mieszkają w Suchym Lesie. Osiem lat temu postawili na wioślarstwo. – To nie jest prosty sport, ale pozwala nam się realizować – mówią.
Jak z Suchego Lasu trafia się do wioślarstwa, bo to chyba nie jest najpopularniejszy sport w Waszej miejscowości?
Mateusz: Trafia się przez przypadek. My mieliśmy to szczęście, że naszym wuefistą w szkole był Mirosław Rewers, który jest jednocześnie trenerem w KW 04 Poznań. I to właśnie on podczas jednych z ferii zimowych zaproponował, byśmy zobaczyli, na czym polega wioślarstwo. Z chęcią na tę propozycję przystaliśmy i tak krok po kroku wciągnęliśmy się w ten sport.
Kiedy to było?
Magda: Osiem lat temu, w 2009 roku. Mieliśmy wówczas po 13 lat. Pierwszy był brat, a ja praktycznie od razu poszłam w jego ślady.
Mateusz: Wcześniej grałem w Suchym Lesie w koszykówkę, ale z czasem postawiłem na wioślarstwo. Do Poznania na treningi jeździliśmy całą grupą. Po latach, oprócz nas został tylko Damian Rewers.
Magda: W moim przypadku problem polegał na tym, że inne dziewczyny nie były zainteresowane treningami. A wiadomo, że samemu trudniej się zmobilizować. Za namową brata postanowiłam jednak pójść w jego ślady. I tej decyzji nie żałuję.
Magdalena i Mateusz Świętek (pierwszy z lewej) z nominacjami na mistrzostwa świata
W Waszej rodzinie są jakieś tradycje wioślarskie?
Mateusz: Nie. Rodzice uprawiali sport tylko rekreacyjnie.
Wioślarstwo nie jest sportem zbyt popularnym w naszym kraju. Treningi są ciężkie, a pieniędzy zarobić wielkich nie można. Mistrzowie tego sportu nie mogą też liczyć na rozgłos i sławę. Co jest więc takiego w wioślarstwie, że zdecydowaliście się je uprawiać?
Mateusz: To prawda, że nie jest to łatwy sport. Pozwala jednak pod każdym względem nam się spełnić. Ja nie lubię iść na łatwiznę. Pociągają mnie za to wyzwania. Nie bez znaczenia jest także to, że mamy w klubie świetną atmosferę. Rywalizujemy między sobą i dzięki temu się rozwijamy. Trener umiał nas zachęcić. Nie stawiał na wynik. Treningi traktowaliśmy jak zabawę. I z czasem, tak się bawiąc, zaczęliśmy zdobywać medale.
Magda: Zdajemy sobie sprawę, że w naszym kraju o wioślarstwie mówi się raz na cztery lata, gdy są igrzyska olimpijskie. Dla mnie to jednak wspaniały sport. Wykształcił we mnie takie cechy jak wytrwałość czy sumienność. Poza tym lubię ten moment, kiedy wypływa się łódką na wodę.
Jak często trenujecie?
Mateusz: W takim okresie jak teraz, czyli już po zakończeniu sezonu, jest to 10-12 treningów tygodniowo, głównie na wodzie. O tej porze roku nie jest to zbyt przyjemne, bo często pływamy przy silnym wietrze i padającym deszczu. Do tego dochodzi siłownia. Zimą pracujemy przede wszystkim na ergometrze i w terenie. W tym okresie wyjeżdżamy także na obozy, gdzie często jeździmy na nartach. Wiosną przenosimy się do Wałcza, bo zaczynają się przygotowania do sezonu.
Magda: W klubie jesteśmy codziennie. Treningi musimy łączyć z zajęciami na uczelni. Czy to męczące? Pewnie tak, ale w naszym przypadku to już kwestia przyzwyczajenia.
Gdzie się uczycie?
Magda: Na Akademii Wychowania Fizycznego. Jesteśmy bliźniakami i, co za tym idzie, studiujemy na jednym roku i w jednej grupie. Można powiedzieć, że jesteśmy nierozłączni.
Mateusz Świętek w mistrzowskiej osadzie
Kto pierwszy zaczął odnosić sukcesy?
Magda: Brat. Ja, będąc w wieku młodzika i juniora młodszego, nie miałam znaczących osiągnięć. Przełom nastąpił, gdy zostałam w klubie… sama, po tym jak inne dziewczyny przeniosły się do Posnanii. To spowodowało, że chcąc nie chcąc, musiałam zacząć pływać w jedynce. I wtedy, a było to w 2014 roku, pojawiły się pierwsze sukcesy, bo za takie uważam złote medale mistrzostw Polski w dwóch kategoriach wagowych. Zaraz po tym pojawiło się powołanie do kadry. W tym roku ponownie sięgnęłam po tytuł mistrzyni kraju w wadze lekkiej.
Mateusz: Moim pierwszym sukcesem był złoty medal na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży w 2011 roku w czwórce ze sternikiem. Kolejnym ważnym krokiem był brąz na mistrzostwach Europy juniorów zdobyty trzy lata później z Damianem Rewersem. Startowałem też, i to w jedynce, na młodzieżowych igrzyskach olimpijskich w Chinach, gdzie byłem piąty. No, a ostatnio w czwórce podwójnej bez sternika, czyli w konkurencji olimpijskiej, zdobyliśmy złoty medal na młodzieżowych mistrzostwach Europy w Kruszwicy. Był to jedyny tytuł wywalczony przez naszą reprezentację na tej imprezie.
Docelowo w jakich osadach będziecie pływać?
Mateusz: Trudno to w tej chwili określić. Przekonamy się o tym na początku przyszłego sezonu. Wtedy trenerzy ocenią, kto jest w jakiej formie i wytypują osady. Mamy obecnie po 21 lat i powoli kończymy wiek młodzieżowca, więc być może trafią się nam już starty w gronie seniorów, być może nawet na Pucharze Świata. Ja na pewno chciałbym zdobyć medal młodzieżowych mistrzostw świata. Tym bardziej że ta impreza odbędzie się u nas, na poznańskiej Malcie, gdzie na co dzień trenujemy. A czy to będzie w czwórce, dwójce czy jedynce, to naprawdę nie wiem. Na jedynkę nie jestem chyba jeszcze gotowy. Ja zresztą dobrze się czuję w większej osadzie.
Magda: Ja z kolei lubię pływać sama. To mój żywioł. W kadrze jednak trenerzy często łączą mnie z innymi koleżankami w osadzie.
Jest między Wami jakaś rywalizacja?
Mateusz: Nie. Jesteśmy już na to za starzy. Raczej wspieramy się i trzymamy za siebie kciuki.
Za trzy lata odbędą się igrzyska olimpijskie w Tokio. Czy to już będzie wasz czas?
Mateusz: Na razie to tylko marzenia. W tej chwili mamy w Polsce bardzo mocną grupę młodzieżową i o miejsce w reprezentacji nie jest łatwo. W planach mamy też przesiadkę na długie wiosła i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Dlatego zależy mi na tym, aby już w tym sezonie wystartować w gronie seniorów i pokazać się z jak najlepszej strony.
Magda: Jedynka wagi lekkiej, w której pływam, nie jest konkurencją olimpijską. Szansą dla mnie na start na igrzyskach będzie więc debel. I zrobię wszystko, aby w tym deblu znalazło się dla mnie miejsce.
Jednym z elementów Waszego treningu jest praca na ergometrze. Powiat poznański od jakiegoś czasu organizuje dla młodzieży cykl imprez pod nazwą „Pierwszy krok wioślarski”. To dobra inicjatywa?
Mateusz: To świetny pomysł. Sam byłem na kilku takich imprezach. Przede wszystkim można się na nich dowiedzieć, jak wygląda wioślarstwo od kuchni. Poza tym jest to też znakomita okazja, aby przekonać uczniów, że to fajny sport.
Magda: Wiadomo, że ergometr to nie łódka. Nie jest też takie oczywiste, że ktoś kto świetnie radzi sobie na ergometrze, będzie dobrym wioślarzem. W tym przypadku najważniejsze jest bowiem czucie wody. A to się ma albo nie. Ergometr jest jednak świetnym wprowadzeniem do poważnego sportu. Najlepiej odwzorowuje to, z czym mamy do czynienia podczas zawodów.
Magda w reprezentacji zazwyczaj pływa w dwójce
Czy poza wioślarstwem macie jeszcze na coś czas?
Mateusz: Moim hobby jest spanie. A tak poważnie, to trudno nam znaleźć chwilę dla siebie. Często też stajemy przed dylematem, czy wyjść wieczorem na imprezę, czy zostać w domu, bo za tydzień mamy regaty. W sezonie z wielu przyjemności trzeba zrezygnować.
Magda: Na wszystko jest jednak czas i miejsce.
Trenując na Malcie, widzicie swoich starszych kolegów, często są to medaliści olimpijscy. Widząc ich, mówicie sobie w duchu „kurczę, ja też mogę być mistrzem”?
Mateusz: Mając z nimi bezpośredni kontakt, uświadamiamy sobie, że igrzyska, o których mówiliśmy, są realnym i osiągalnym celem. Może rywale z Niemiec czy Nowej Zelandii mają lepsze warunki do uprawiania wioślarstwa, ale my także możemy wspiąć się na ich poziom.
Magda: Każdy, nawet najmniejszy sukces motywuje. Tym bardziej że stoją za tym ciężka praca i mnóstwo wyrzeczeń. I to nie tylko naszych, ale także naszych rodziców.
Rozmawiał Tomasz Sikorski