Relacje
Zakochani w motorach i żużlu
– Wojtek pierwszy motorek dostał na czwarte urodziny. A Jacek zawsze chciał naśladować starszego brata. Na motorze nauczył się jeździć szybciej niż na rowerze – wspomina Agnieszka Fajfer, mama mistrzów Polski na miniżużlu.
Bracia Fajferowie mieszkają w Borkowicach, w gminie Mosina. – U nas młodzi chłopcy od najmłodszych lat śmigają na motorynkach i dla wszystkich jest to coś normalnego. Wojtek też chciał mieć taki motorek. No i kiedy miał wybór, czy dostać na czwarte urodziny zestaw huśtawkowy, czy motor, to bez wahania wybrał to drugie – opowiada Maciej Fajfer, tata młodych żużlowców. O prawdziwym ściganiu nikt wtedy jednak nie myślał. Aż do wyjazdu na mecz ligowy Stali Gorzów.
– Do prezentacji wyjechali wtedy nie tylko żużlowcy, ale też mali chłopcy na podobnych motorkach do tego, jaki miał Wojtek. No i się zaczęło. Wojtek ciągle mnie pytał, czy też mógłby tak jeździć. W końcu uległem i dowiedziałem się, że ci mali zawodnicy byli z klubu Just Fun GUKS Speedway Wawrów, który leży niedaleko Gorzowa. Skontaktowałem się z nimi, pojechaliśmy na trening i tak już zostało. Za jakiś czas w ślady Wojtka poszedł Jacek – wspomina pan Maciej.
Dlaczego bracia Fajferowie zdecydowali się na Wawrów? – Nie mieliśmy wielkiego wyboru. W Borkowicach trudno byłoby nam zbudować własny tor. Tor to zresztą nie wszystko. W Wielkopolsce można pojeździć w Pawłowicach czy Dąbczu w okolicach Leszna, ale tam nie ma szkółki. Najbliższa była w Wawrowie i dlatego tam trafiliśmy. W jedną stronę mamy 140 kilometrów. Trenujemy dwa razy w tygodniu, więc nie jest aż tak źle – twierdzi tata zawodników.
Cały team Fajferów na tegorocznych mistrzostwach świata w norweskim Elgane
Młodzi chłopcy szybko zakochali się w czarnym sporcie. – W pierwszych zawodach wystartowałem, jak miałem pięć lat. Zawsze pociągał mnie żużel. Moim ulubionym zawodnikiem jest Darcy Ward. A właściwie był, bo od pewnego czasu już nie jeździ z powodu poważnej kontuzji. Bardzo mi się podobał jego styl jazdy. Ward potrafił wjechać tam, gdzie inni się bali – mówi 14-letni Wojtek. On w pierwszych latach startów wielkich sukcesów nie osiągał.
– Wielu twierdziło, że powinien dać sobie spokój z treningami. Ale to pracowity i ambitny chłopak. I zawsze potrafi dopiąć swego. Kiedy skończył 11 lat, po raz pierwszy wystartował w mistrzostwach Polski i zajął w nich szóste miejsce. A rywalizował nawet z 16-latkami. Ktoś bez talentu, by takiego wyniku chyba nie osiągnął – uważa pan Maciej. – Jacek miał łatwiej, bo podpatrywał brata i się od niego uczył. Jako 6-latek został mistrzem Polski w klasie 50 ccm, w której startują chłopcy do lat 10. Potem wygrywał w tej klasie jeszcze dwa razy – dodaje.
Od tamtego czasu bracia Fajferowie, którzy poza nazwiskiem nie mają nic wspólnego z żużlową rodziną Fajferów z Gniezna, zdążyli zgarnąć sporo medali. W tym roku zdobyli Puchar Polski Par Klubowych na miniżużlu. Wojtek rewelacyjnie wypadł też w indywidualnych mistrzostwach kraju. W roku 2016 wywalczył brązowy medal, a w tym sięgnął już po srebrny krążek. Walka o tytuł trwała do ostatniego turnieju w Toruniu, w którym Wojtek minimalnie przegrał ze swoim najgroźniejszym rywalem Bartoszem Tyburskim z Gdańska.
Wojtek Fajfer w tym roku został indywidualnym wicemistrzem Polski w miniżużlu
W przyszłym roku Wojtek będzie mógł poprawić ten wynik. Chyba, że przejdzie do klasycznego żużla i przesiądzie się na prawdziwy motor. Wielu go do tego zachęca. – Nie wiem jednak, czy jest sens się spieszyć. Wojtek urodził się w drugiej połowie roku i zanim uzyska licencję w klasie 500 ccm, będzie wrzesień. Sezon wtedy dobiega końca. Może więc lepiej poczekać jeszcze rok. My zresztą staramy się nie wybiegać aż tak daleko w przyszłość – mówi mama Agnieszka.
Jedno jest pewne, nadal w klasie 85 ccm startować będzie 12-letni Jacek. I pewnie powalczy już o czołowe lokaty. – Byłoby fajnie, gdybym mógł jeszcze rywalizować z Wojtkiem. Na treningach czasami potrafimy walczyć do ostatnich metrów. Szanujemy jednak swoje kości – mówi młodszy z braci, który w tegorocznych mistrzostwach Polski dwa razy pokonał Wojtka. I właśnie tych dwóch punktów zabrakło starszemu z braci, by… sięgnąć po tytuł mistrza kraju. Tak to już jednak w sporcie bywa.
Jacek na co dzień kibicuje Taiowi Woffindenowi. – Anglik jeździ widowiskowo. Potrafi też szybko wyciągać wnioski z tego, co się dzieje na torze – mówi młodszy z braci. Obaj Fajferowie interesują się i grają także w piłkę nożną. Wojtek kibicuje Manchesterowi United, a Jacek – Manchesterowi City. Obaj też świetnie spisują się w szkolnych rozgrywkach piłki ręcznej. A uczęszczają do Mosińskiej „Jedynki”, odpowiednio do drugiej klasy gimnazjum i szóstej klasy szkoły podstawowej.
Miłość do sportu muszą więc łączyć z nauką. – Nie jest to łatwe, bo dwa razy w tygodniu jeżdżą do Wawrowa, a w kolejne dwa dni mają treningi piłkarskie. No, a w weekendy są zawody – mówi pani Agnieszka. Mama do tej pory ze spokojem obserwowała poczynania swoich synów. – Oni długo już jeżdżą i dobrze panują nad motocyklem. Wypadków mają więc niewiele. Jeśli jednak trafią do prawdziwego żużla, to nie wiem, co będzie… – przyznaje pani Agnieszka.
Bracia Wojtek i Jacek Fajferowie z mamą
A pewnie trafią, bo od miniżużla do speedwaya droga jest krótka. Zwłaszcza z klasy 85 ccm. Tę drogę w Polsce przeszli m.in. Bartosz Zmarzlik, Szymon Woźniak czy Kacper Woryna. W tej samej klasie jeżdżą też wszyscy Skandynawowie czy Australijczycy. Tegorocznym mistrzem świata w miniżużlu jest Duńczyk Stian Nielsen. Zawody odbyły się w norweskim Elgane. Fajferowie byli jedynymi Polakami, którzy tam wystąpili. Wojtkowi zabrakło punktu, by awansować do ścisłego finału. – Po tych zawodach pozostał pewien niedosyt, bo start w finale byłby dla Wojtka sporym sukcesem – uważa pan Maciej.
– Tym bardziej, że naszym reprezentantom bardzo trudno jest osiągnąć dobry wynik w zawodach poza granicami kraju. W Danii, Szwecji czy Norwegii tory są bowiem zdecydowanie dłuższe, a to wymaga innej techniki jazdy – dodaje. Klasa 85 ccm to zresztą takie przedszkole speedwaya. Kto sobie radził na tych motocyklach, ten poradzi sobie później na żużlu. Jaka zatem przyszłość czeka braci Fajferów, którzy w tym momencie stanowią o sile reprezentacji Polski w miniżużlu?
– Chcemy spokojnie podejmować wszystkie decyzje. Do niczego chłopców nie zmuszamy, nie robimy nic na siłę, ale też bierzemy pod uwagę, że obaj spróbują swoich sił w prawdziwym speedwayu. Jeśli tak się stanie, to chcemy to robić z głową. Nie interesuje nas przeciętność. Nikt z nas nie chce, by chłopcy wozili zera, bo wtedy zabawa w sport wyczynowy nie miałaby sensu. Jeśli już coś robić, to dobrze – kończy pan Maciej.
Autor: Tomasz Sikorski