Relacje
Grafika, która podbiła świat
Karol Tuliszka mieszka w Buku i jest autorem cyfrowego portretu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego, który z dnia na dzień stał się viralem i zaczął żyć własnym życiem, trafiając choćby na ulice Manhattanu. – Na moim instagramowym koncie grafikę wyświetlano ponad dwa miliony razy – zdradza artysta.
Zacznijmy od tego, jak ta słynna już grafika powstała?
– To był impuls. Praca powstała tuż po wybuchu wojny w Ukrainie. To była kwestia godzin. Chciałem w ten sposób wyrazić swój podziw dla prezydenta, jak i całego narodu ukraińskiego. Zaimponowała mi wówczas postawa Wołodymyra Zełeńskiego, który na początku był zupełnie niedoceniany, czy wręcz nawet ośmieszany przez swoich oponentów. Kiedy Amerykanie zaoferowali mu ewakuację, on odmówił, żądając broni zamiast podwózki. To między innymi sprawiło, że z estradowego aktora, bardzo szybko stał się mężem stanu światowego formatu…
Spodziewał się Pan, że ta spontanicznie przygotowana i wykonana praca zyska aż tak dużą popularność?
– Nawet mi to do głowy nie przyszło. To wszystko działo się bardzo szybko. Grafikę opublikowałem na swoim Instragramie i nagle zrobiło się wielkie „boom”. Portret zaczął być udostępniany i to na różnych platformach. Szybko też stał się popularny. Można go było zobaczyć choćby na protestach ulicznych w Nowym Jorku, z których relacje pojawiły się w wielu znanych i oglądanych przez miliony ludzi stacjach telewizyjnych. Widziałem go też jako element antywojennych demonstracji w wielu miejscach publicznych. Przez długi czas grafika, w formie wielkopowierzchniowego bajeru, wisiała także u nas, na budynku Biblioteki i Kina w Buku. Z tego co wiem, nadal można ją zobaczyć w restauracji ukraińskiej na wspomnianym Manhattanie.
Jak w przypadku tak rozpowszechnianej grafiki działają prawa autorskie? Musi Pan wyrazić zgodę na korzystanie z niej?
– Prawa autorskie działają podobnie jak w przypadku innych dziedzin sztuki, ale w tym przypadku sprawa nieco wymknęła się spod kontroli. Tak jak wspomniałem, moja praca powstała bardzo szybko i spontanicznie. I pewnie dlatego, o wielu sprawach, takich jak choćby podpis na niej, zapomniałem. A grafika z godziny na godzinę zdobywała coraz większą popularność, trafiała na strony internetowe czy też portale społecznościowe. Jej twórca, czyli ja, w całym tym zamieszaniu, zaginął. Niestety, byli nawet tacy, którzy próbowali przypisać sobie jej autorstwo.
Można to w jakiś sposób sprostować?
– Ta grafika miała już swoje pięć minut, a ja wychodzę z założenia, że niczego nie można robić na siłę. Bardziej skupiam się już na kolejnych swoich pracach. Liczę, że będą równie udane i zyskają sobie podobną popularność.
Grafika z portretem prezydenta Ukrainy pojawiła się m.in. na demonstracji w Nowym Jorku
Kiedy Pan się zainteresował grafiką?
– Rysunkiem interesowałem się od zawsze. Z czasem jednak odszedłem od tradycyjnej formy malowania i skupiłem się na malarstwie cyfrowym. Czym się ono różni? Technika jest bardzo podobna, tylko narzędzia są inne. Obie formy są też równie pracochłonne. W obu także najważniejszy jest pomysł. Od niego wszystko się zaczyna. Dodam jeszcze, że jestem samoukiem. Swoją pierwszą pracę cyfrową stworzyłem w wieku 16 lat. To był autoportret.
Rynek, na którym Pan funkcjonuje jest duży?
– Ogromny. Ma to związek z dostępnością do sprzętu. Podobnie jest z fotografią. Dzisiaj przecież każdy może zrobić zdjęcie, choćby telefonem.
Dla Pana grafika to hobby czy praca?
– Póki co jest dodatkiem. Etatowo pracuję na Ławicy w Straży Ochrony Lotniska. Nie ukrywam jednak, że malarstwo cyfrowe, a także plakat, to coś na czym chciałbym się skupić i całkowicie temu poświęcić. W tym kierunku chciałbym się również rozwijać. Cały czas przy tym tworzę nowe grafiki. Można je obejrzeć na moich profilach instagramowym – rysowany_pl oraz facebookowym – Rysowany.
Rozmawiał Tomasz Sikorski