MenuMenu główne
Powiat Poznański



Relacje

Najważniejsza jest praca

Zawodniczka klubu LKTS Luvena Luboń wraz z trenerem

– Jeszcze nie tak dawno uważaliśmy, że treningi można rozpocząć w wieku 7, może 8 lat. Dzisiaj wydaje się, że to już za późno. Dziecko swoją przygodę z tenisem stołowym powinno rozpocząć już w przedszkolu – mówi Piotr Ciszak, trener Lubońskiego Klubu Tenisa Stołowego Luveny Luboń.

Rozmawiamy podczas turnieju Grand Prix Polski juniorów, podczas którego honoru całego wielkopolskiego tenisa stołowego broniła zaledwie 15-letnia Zuzanna Sułek. Jak Pan oceni jej występ?
– Skończyła rywalizację na siedemnastym miejscu, a więc podobnym do tego, jakie zajmuje w krajowym rankingu. Stać ją na jeszcze lepszą grę, ale trzeba być zadowolonym z tego, co jest. Tym bardziej, że Zuzia prezentowała się naprawdę dobrze. W tego typu imprezach wiele zależy jednak od szczęścia. Już we wczesnej fazie turnieju można przecież trafić na rywalkę, której styl gry jest wyjątkowo niewygodny. A trzeba dodać, że ten styl gry w kobiecym tenisie stołowym bywa bardzo różnorodny. Dziewczyny stosują różne okładziny na rekietki, niektóre są też leworęczne. A takich my w klubie nie mamy, co powoduje, że nasze zawodniczki nie mają okazji, aby przeciwko nim regularnie grać. I to jest problem.

Jak go rozwiązać?
Tworząc możliwie jak najbardziej różnorodne stylowo grupy treningowe. Marzeniem byłoby ściągnięcie do Lubonia najzdolniejszych graczy z całego regionu. Po to by trenując i grając ze sobą podnosili swój poziom. To jednak są koszty. Takiemu młodemu zawodnikowi czy zawodniczce trzeba zapewnić przecież szkołę, wyżywienie i zakwaterowanie. Co nie zmienia sprawy, że dla nas, jako klubu, jest to w tej chwili największe wyzwanie szkoleniowe.

Wspomnianą Zuzannę Sułek stać, by dołączyć do ścisłej krajowej czołówki?
Ona ma dopiero 15 lat i pierwszy sezon gra wśród juniorek. W gronie kadetek była piąta w Polsce. Teraz, tylko w swoim roczniku, zajmuje podobną pozycję. Na takich turniejach jak Grand Prix musi jednak rywalizować z rywalkami o rok lub dwa lata starszymi. Z sezonu na sezon jej pozycja powinna być zatem coraz wyższa. U niej bardzo widoczne jest zresztą ogranie na I-ligowym poziomie. Systematyczne występy w meczach o punkty powodują, że wszystkie nasze zawodniczki grają coraz lepiej. I zbierają doświadczenie. Treningi są bardzo istotne, ale regularne występy w lidze, pod względem szkoleniowym są wręcz nieocenione. Dlatego w klubie bardzo się cieszymy, że ten sezon jest dla nas tak udany, i choć jesteśmy beniaminkiem I ligi, to już teraz zapewniliśmy sobie utrzymanie na tym szczeblu rozgrywek. Dziewczyny prowadzone przez Mariusza Pyśka wykonały kawał świetnej roboty.

Trener Piotr Ciszak w rozmowie z Zuzanną Sułek

Macie też świetnie spisującą się drużynę rezerw w II lidze, która może nawet powalczyć o awans do I ligi…
Dwa zespoły na tym samym poziomie to dodatkowe koszty. Poza tym składy drużyn są imienne. Pytanie więc, czy zgłosić dwie ekipy o podobnym potencjale, czy też jedną mocną, z większa ilością zawodniczek. Wtedy jednak ta piąta i szósta w zespole grałyby zdecydowanie mniej. A przecież nie o to chodzi.

Przy szerszej kadrze, także ktoś musi usiąść na ławce…
Tak, ale wtedy trener ma zdecydowanie większe pole manewru. Tak jak powiedziałem wcześniej, każda zawodniczka ma swój określony styl. I wtedy zaczyna się już taktyka. Jeśli mamy rywalkę, która nie potrafi grać na obronę, to wystawiamy przeciwko niej zawodniczkę, która właśnie preferuje taką grę.

Rozumiem zatem, że wkrótce będziecie chcieli kadrę pierwszego zespołu poszerzyć.
Chcielibyśmy przede wszystkim zwiększyć konkurencję o miejsce w zespole. Zdrowa, wewnętrzna rywalizacja jest dla wszystkich korzystna. Dzięki niej zespół gra lepiej, a dziewczyny podnoszą swój poziom. Młodzież wtedy też ma do kogo równać.

A nie boicie się, że jakiś inny, bogatszy klub „podprowadzi” wam taką Zuzannę Sułek czy też inną zdolną dziewczynę?
Raczej nie mamy takich obaw. Pod względem pracy z dziewczynami nasz klub prezentuje się naprawdę dobrze. Poza tym nasze wychowanki są mocno związane z klubem i Luboniem. Sytuacja jest raczej odwrotna, i liczymy na to, że za jakiś czas zasilą nas dziewczyny, które przyjadą do Poznania na studia lub do liceum.

Do liceum idzie właśnie, wspominana już wielokrotnie w naszej rozmowie, Zuzanna Sułek.
I to jest dla nas wyzwanie, bo do tej pory Zuzia trenowała nie tylko popołudniami, ale także rano. Brak tych porannych zajęć musimy jakoś zrekompensować. Pytanie kiedy i jak? Bo w weekendy gramy przecież mecze i turnieje.

Macie w klubie jeszcze takie „perełki”?
Jest brat Zuzi – Bartek urodzony w 2009 roku, jest Natasza Adamczyk z rocznika 2010 roku czy też o dwa lata starszy Kacper Zrol. Takich graczy jest jednak więcej, ale w ich przypadku najważniejsza jest praca, czyli godziny spędzone przy stole. W tym sporcie trening to podstawa. Podczas różnych imprez spotykamy się w gronie trenerów i często rozmawiamy na różne tematy. Z tych rozmów wynika choćby to, że specjalizacja w tenisie stołowym jest coraz większa.

Co to oznacza?
Jeszcze nie tak dawno uważaliśmy, że treningi można rozpocząć w wieku 7, może 8 lat. Dzisiaj wydaje się, że to już za późno. Dziecko swoją przygodę z tenisem stołowym powinno rozpocząć już w przedszkolu.

Rozmawiał Tomasz Sikorski

Redaktor: Tomasz Sikorski
Opublikowano: 12 marca 2019