Relacje
Aktywnie i z plecakiem…
– Lubię okolice koła podbiegunowego. Ciągnie mnie również do krajów post radzieckich, takich jak choćby Kirgistan, który jest niesamowicie piękny, a w Polsce kompletnie nieznany – mówi Katarzyna Augustyn, podróżniczka z Gowarzewa.
Czytając na Pani temat natknąłem się na takie oto zdanie: „Lubi przemierzać świat po swojemu – aktywnie i z plecakiem, unika leżenia plackiem na plaży”. Co jest złego w wylegiwaniu się na plaży?
– Ja po prostu lubię inny rodzaj wypoczynku. Mam rutynową pracę, na etacie w bardzo dużej firmie, i w wolnych chwilach potrzebuję innej aktywności, złapania oddechu. Lubię docierać w nietypowe miejsca, gdzie mogę obcować z przyrodą i doświadczyć czegoś magicznego i autentycznego. Góry, lasy, puste przestrzenie, to zdecydowanie to, co mnie najbardziej kręci. I w takich miejscach najlepiej się relaksuję. Tak jak i podczas pieszych wędrówek długodystansowych, wraz z mężem i synem. Wspólnie zdobyliśmy na przykład Koronę Gór Polskich, czyli 28 najwyższych szczytów wszystkich pasm górskich w naszym kraju.
Kiedy odkryła Pani w sobie duszę podróżniczki?
– Dość wcześnie, bo jako dziecko sporo jeździłam ze swoimi rodzicami. To były standardowe wyjazdy, organizowane przez biura podróży, ale jak na tamte czasy to było coś. Dzięki temu, już w młodym wieku, zobaczyłam kilka krajów na zachodzie Europy. Teraz wybieram raczej inne kierunki…
Właśnie, gdzie Panią najbardziej ciągnie?
– Zdecydowanie na północ naszego kontynentu, choćby do krajów skandynawskich. Odpowiadają mi miejsca w okolicach koła podbiegunowego. Nie ma tam zbyt wielu ludzi, jest za to dzika przyroda, w której można się wręcz zatopić. Przyroda, której człowiek nie zdążył jeszcze aż tak bardzo zniszczyć. Bardzo lubię też odwiedzać kraje będące swego czasu republikami radzieckimi.
Jednym z nich jest Kirgistan, o którym opowiadała Pani podczas spotkania z cyklu „Halo Świat” w Gminnym Ośrodku Kultury w Kleszczewie. Dlaczego właśnie ten kraj?
– Wszystko przez zdjęcia Kirgistanu, które wpadły mi w ręce. Kiedy je zobaczyłam już wiedziałam, że muszę tam pojechać. Wyglądały jak podkoloryzowane w komputerze pocztówki, tyle tylko, że one nie wymagały żadnego retuszu, bo tam po prostu tak jest! W Kirgistanie, który w naszym kraju jest kompletnie nieznany, góry dotykają nieba, w dolinach płyną czyste strumienie, a nad turkusowymi jeziorami biegają stada dzikich koni. Nie sposób się znudzić takimi widokami. Będąc tam przez trzy tygodnie codziennie odkrywaliśmy coś nowego. Przemierzaliśmy ten kraj samochodami mającymi swoje lata świetności dawno za sobą, na koniach i przede wszystkim pieszo. Dotarliśmy aż pod granicę chińską, podróżując spaliśmy w jurtach, jedząc to co nam przygotowali gospodarze. Bo trzeba pamiętać, że w Kirgistanie nomadyczna kultura pozostaje wciąż żywa.
Jak taką podróż zorganizować?
– Pandemia mocno zmieniła sposoby i możliwości podróżowania. Zmieniły się też ceny. Przed każdym wyjazdem czytam różnego rodzaju internetowe fora podróżnicze, i to nie tylko te polskojęzyczne. Tam szukam informacji, które zazwyczaj są dość aktualne. I to na nich w dużej mierze opieram się przy planowaniu wyprawy. No, a potem trzeba tylko te plany wcielić w życie i z niewielkiego Gowarzewa, przez Warszawę i Stambuł, dotrzeć do Biszkeku.
Katarzyna Augustyn z synem w Kirgistanie, w pobliżu jeziora Song Kul położonego na wysokości 3016 m n.p.m
Nie wszystko można chyba jednak zaplanować?
– Oczywiście, że nie. Pomocna jest choćby znajomość języka, w tym przypadku rosyjskiego. On się bardzo przydaje w krajach post radzieckich. Pozwala zmniejszyć dystans między ludźmi. Dzięki niemu można też… sporo zaoszczędzić. Miejscowi, widząc turystów nie mówiących w ich języku, traktują wszystkich jednakowo. Dla nich to bogacz z Ameryki, którego można trochę naciągnąć. To się zmienia, kiedy słyszą, że ktoś jest z Polski, która przecież przez lata także była pod wpływami radzieckimi. To, plus język, pozwalają znaleźć nić porozumienia. Ludzie w tamtym regionie świata, mimo biedy, są zresztą z natury serdeczni i gościnni. I tego właśnie tam na miejscu doświadczyliśmy.
Sytuacji niebezpiecznych nie było?
– Ani przez moment nie czułam się tam zagrożona, choć w jednym z miast zwrócono mi uwagę, że chodzę po ulicach sama. A to dlatego, że w Kirgistanie cały czas na porządku dziennym są porwania matrymonialne. To wprawdzie przede wszystkim dotyczy miejscowych dziewczyn i kobiet, ale dało mi to trochę do myślenia.
A samo podróżowanie jest bezpieczne?
– Jadąc niemal na drugi koniec świata zawsze warto zadbać o dodatkowe ubezpieczenie i dobrze wyposażyć apteczkę. Podczas tej wyprawy przydały się na przykład leki na chorobę wysokościową, która dopadła mnie po dotarciu na nocleg znajdujący się 4 tysiące metrów nad poziomem morza.
Podróżuje Pani wraz z mężem i dzieckiem. To wymaga chyba dodatkowej logistyki?
– Na początku tak. Sztuką było choćby umiejętnie spakowanie się na wyjazd. Bagaży też było wtedy więcej, co od razu odbijało się na cenie. Teraz tych problemów już praktycznie nie ma, bo syn ma 13 lat i potrafimy z dnia na dzień, na tak zwanym „spontanie”, zorganizować sobie weekendowy wypad. Tym bardziej, że teraz jest wiele ciekawych kierunków i miejsc, do których można stosunkowo szybko i tanio dotrzeć. Od pewnego czasu pakujemy się zresztą tylko w bagaż podręczny. Mamy plecaki, do których po prostu musimy wszystko zmieścić. Zabieramy to, co jesteśmy w stanie unieść. I to bez względu na to, czy jedziemy na trzy dni, czy na trzy tygodnie. Czy do ciepłych krajów, czy na północ Europy. To wygodny i praktyczny sposób.
Opisuje Pani swoje wrażenia z podróży?
– Jestem aktywna w social mediach, prowadzę również bloga o rodzinnym podróżowaniu pod nazwą „A Kind of Adventure”. Do tego uczestniczę w takich spotkaniach jak to w Kleszczewie, czy też podczas niedawnego Festiwalu Podróżniczego „Śladami marzeń”.
Ma już Pani plany na kolejne wyjazdy?
– Plany są, ale trzeba je będzie dostosować do egzaminów szkolnych mojego syna, który w przyszłym roku skończy ósmą klasę. A kierunek? Chcielibyśmy ponownie trafić w okolice koła podbiegunowego, myślimy o Szwecji i Finlandii. To pewnie będzie nasza kolejna wyprawa…
Rozmawiał Tomasz Sikorski
Zdjęcia z Kirgistanu z prywatnego archiwum Katarzyny Augustyn