Relacje
Chyba nikt nie lubi lektur…
– Drugi tom „Ostatniej bitwy” jest już skończony i czeka na wydanie. W szufladzie mam też już kilka innych napisanych książek – mówi… 16-letni Olgierd Adamczak z Promnic, w gminie Czerwonak.
Jak to się stało, że tak młody człowiek postanowił napisać powieść?
– Zawsze interesowałem się literaturą, od najmłodszych lat bardzo dużo też czytałem. Pewnego razu nie mogłem znaleźć niczego co by mnie zainteresowało, więc poszedłem do taty i powiedziałem mu, że nie mam nic do czytania. Na co on mi odpowiedział „to napisz coś samemu”. No więc napisałem. Zajęło mi to wprawdzie pięć lat, ale właśnie w ten sposób powstała „Ostania bitwa”.
Wychodzi na to, że zacząłeś ją pisać mając 11 lat!
– Dlatego też trwało to tak długo. Pierwsze szkice fabularne, które stworzyłem od razu przypadły mi do gustu i one praktycznie nie odbiegają od tych, które później znalazły się w książce. Problem był inny. One były bardzo, ale to bardzo źle napisane. Wracam do nich wprawdzie z dużych sentymentem, ale ich jakość od początku pozostawiała sporo do życzenia. Dlatego napisałem je jeszcze raz, od nowa. Mogę zresztą zdradzić, że „Ostatnia bitwa” w pierwszej wersji miała sto stron. Teraz ma ich pięćset, a to przecież tylko pierwszy tom.
O czym jest ta książka?
– To fantastyka średniowieczna, mocno inspirowana „Władcą pierścieni” J.R.R. Tolkiena czy „Wiedźminem” Andrzeja Sapkowskiego. Bardzo bliska jest mi również twórczość Brandona Sandersona. I „Ostatni bitwa” do pozycji tych autorów nawiązuje. O czym jest? Opowiada o wojnie między ludźmi, a zamieszkujących Wielką Puszczę stworzeniami magicznymi. To klasyczne zetknięcie dwóch obcych sobie światów.
Pisząc książkę wierzyłeś, że zostanie wydana?
– Prawdę mówiąc, nie liczyłem nawet na to. Na początku była to czysta pasja. To co napisałem czytali tylko moi najbliżsi oraz znajomi. Z czasem jednak, kiedy książka się rozrastała, takie myśli zaczęły mi przychodzić do głowy. No i, za sprawą Wydawnictwa Novae Res, to marzenie stało się faktem. Był to długi proces, ale warto było czekać, bo z książki jestem dumny.
Kiedy czytelnicy mogą się spodziewać kontynuacji pierwszego tomu?
– On już jest napisany i czeka na wydanie. Na tym ta seria pewnie się zakończy. Mocno się jednak przywiązałem do uniwersum, które stworzyłem w „Ostatniej bitwie”, więc zakładam, że do niego jeszcze wrócę, ale już w innej serii. I to będą kolejne tomy – trzy, może cztery…
W szufladzie masz już pomysły na kolejne książki?
– Jest ich już naprawdę sporo, niektóre są już praktycznie napisane. W zdecydowanej większości są to książki fantasy. Piszę również opowiadania.
Nieźle jak na 16-latka, który pisanie musi łączyć z nauką…
– Jestem uczniem drugiej klasy technikum informatycznego w Zespole Szkół im. gen. Dezyderego Chłapowskiego w Bolechowie. Mieszkam natomiast w Promnicach, w gminie Czerwonak.
Twoja nauczycielka od języka polskiego była pewnie zaskoczona, kiedy dowiedziała się, że w księgarni można kupić książkę jej ucznia…
– Zaskoczona rzeczywiście była, a dowiedziała się o tym tuż przed premierą „Ostatniej bitwy”. Muszę jednak podkreślić, że bardzo mnie wspiera w moim pisaniu, zawsze mogę też liczyć na jej dobre rady. Jest bardzo pozytywnie nastawiona do tego, co robię.
A jakie masz oceny z języka polskiego?
– Język polski, to niestety nie tylko pisanie wypracowań, bo wtedy pewnie byłyby to same szóstki. Oceny mam jednak dobre. Nie narzekam.
„Ostatni bitwa” będzie lekturą nieobowiązkową w Twojej klasie?
– Na szczęście, nie. Koledzy mocno się jednak wystraszyli, że może tak się stać, bo przecież książka ma aż pięćset stron. Poza tym nikt chyba nie lubi lektur…
Rozmawiał Tomasz Sikorski