MenuMenu główne
Powiat Poznański
Czujka tlenku węglaLogo opłat urzędowych onlineLogo opłaty urzędowe online



Relacje

Grać tak jak Luca Brecel

kinga pietrzak

– Konkurencja jest większa w bilarda, ale bardziej smakują wygrane przy snookerowym stole – mówi Kinga Pietrzak, zawodniczka Akademii Bilardowej Rokietnica, która w ubiegłym roku została drużynową wicemistrzynią Europy w snookera oraz sięgnęła po brązowy medal bilardowych mistrzostw Polski w odmianie 10 bil.

Odnosi Pani sukcesy zarówno w jednej, jak i drugiej dyscyplinie. Od której Pani zaczynała?
– Od bilarda. Snooker pojawił się nieco później i w pewnym momencie postanowiłam to jakoś pogodzić. Ubiegły rok był tak naprawdę pierwszym, w którym trenowałam i startowałam w obu tych odmianach. To przyniosło zaskakujące efekty, bo ten poprzedni sezon był dla mnie najbardziej udany ze wszystkich dotychczasowych.

To godzenie nie jest chyba łatwe, bo bilard i snooker wbrew pozorom mocno się różnią…
– To prawda, różnic jest sporo. Inne są zasady gry, wielkość stołu czy bile… W jednej, jak i w drugiej dyscyplinie należy się jednak wykazać odpowiednią koncentracją. Przy stole trzeba być spokojnym, opanowanym i skupiony na tym, co się robi. I tu i tu, ręka musi także odpowiednio prowadzić kij. Niektóre aspekty gry z bilarda można zatem przenieść i wykorzystać w snookerze. I odwrotnie. Sama się zresztą o tym przekonałam w poprzednim sezonie.

Która z tych dyscyplin cieszy się w naszym kraju większą popularnością?
– Snooker ludzie znają przede wszystkim z telewizji, głównie za sprawą regularnych i wielogodzinnych transmisji pojawiających się w Eurosporcie. Bilard przez wielu kojarzony jest natomiast z grą barową. Stołów do uprawiania tej odmiany jest zdecydowanie więcej, a co za tym idzie, jest więcej osób, które w bilard grają czy nawet trenują. W przypadku snookera wygląda to zupełnie inaczej. Miejsc do grania, jak i zawodników, jest bardzo mało.

kinga pietrzak

Kibiców tego sportu chyba jednak nie brakuje?
– Tak, ale tych siedzących na kanapie przed telewizorem. Chętnych do gry zbyt wielu nie ma. Być może dlatego, że wielu zawodników ma obawy, aby podejść do tak dużego stołu. Warto to jednak zrobić i spróbować swoich sił. Do czego zresztą bardzo zachęcam.

A w której dyscyplinie trudniej odnieść sukces?
– Tak jak wspomniałam, dostępność grania i trenowania bilarda jest znacznie większa, a to bezpośrednio przekłada się na liczbę zawodników. Konkurencja jest zatem znacznie większa. W snookrze wyższy jest natomiast poziom. I tam wygrana lepiej smakuje. Także dlatego, że mecze są dłuższe, często trwają po kilka godzin i satysfakcja po takim zwycięstwie jest bardzo duża.

Pani reprezentuje barwy Akademii Bilardowej Rokietnica. To chyba idealne miejsce do rozwoju?
– Szef Akademii, Radosław Babica wkłada sporo wysiłku, aby ten klub się odpowiednio rozwijał. I odnosił sukcesy. A tych nie brakuje, bo bilardziści nie tak dawno zostali przecież drużynowymi mistrzami Polski.

Wy – zawodniczki również sobie świetnie radzicie, choćby w tegorocznym Pucharze Polski, którego pierwszy turniej Pani wygrała.
– Ten sezon rzeczywiście rozpoczął się dla nas bardzo dobrze, ponieważ oprócz mnie świetnie w tej rywalizacji radzi sobie również Oliwia Zalewska, bardzo utytułowana już bilardzistka. Obie znajdujemy się też bardzo wysoko w krajowym rankingu. Ja na ten moment jestem nawet pierwsza, co wcześniej nigdy jeszcze mi się nie przytrafiło.  

Z tego co wiem ten ranking warto wygrać…
– Nagrodą za to jest powołanie do kadry i ewentualny wyjazd na mistrzostwa Europy. Miejsca w reprezentacji są tylko dwa, więc jest o co walczyć.

Jakie ma Pani jeszcze inne plany na ten rok?
– Lada dzień wylatuję na snookerowe mistrzostwa Europy do Bułgarii, gdzie z koleżankami będę bronić srebrnego medalu zdobytego w drużynie przed rokiem w Albanii. Indywidualnie dotarłam tam do ćwierćfinału i nie ukrywam, że chciałabym ten wynik powtórzyć. A może nawet pokusić się o miejsce na podium. Przygotowywałam się do tej imprezy bardzo solidnie, więc liczę na dobry wynik.

Właśnie, jak wygląda Pani trening?
– Staram się przy stole spędzać jak najwięcej czasu. Zarówno jednak snooker jak i bilard nie są sportami bardzo popularnymi w naszym kraju i nie przekłada się to na finanse. Trzeba zatem treningi łączyć z pracą i poświęcać na nie swój wolny czas. Ile trenuję? Trzy, cztery razy w tygodniu po dwie, trzy godzinny. Te dłuższe treningi są potrzebne zwłaszcza wtedy, kiedy przygotowuję się do turnieju snookerowego.

A propos snookera. Ma Pani ulubionego zawodnika?
– Przyznam się, że nie spędzam zbyt wielu godzin przed telewizorem i nie śledzę wszystkich relacji. Ostatnio były jednak mistrzostwa świata, które dość niespodziewanie wygrał Luca Brecel. I to właśnie jest zawodnik, którego bardzo chętnie oglądam w akcji. Belg gra szybko i obserwując go przy stole można odnieść wrażenie, że snooker jest wyjątkowo łatwą i prostą grą. Nie ukrywam, że taką lekkość i łatwość wbijania bil chciałabym również osiągnąć. Żeby moja gra również tak wyglądała.

Kobiety rywalizują z mężczyznami w turniejach?
– Są imprezy open, ale panie mają też swoją osobną kategorię. Nie ma co bowiem ukrywać, że zarówno snooker, jak i bilard, są mocno zdominowane przez mężczyzn i kobietom bardzo trudno z nimi rywalizować jak równy z równym. Tak jest na świecie, i tak jest w Polsce. Kobiety próbują dotrzymać im kroku, ale na razie nie jest to łatwe. Być może jednak w przyszłości ta różnica poziomów powoli zacznie się zacierać.

Rozmawiał Tomasz Sikorski  

kinga pietrzak

Redaktor: Tomasz Sikorski
Opublikowano: 26 maja 2023