MenuMenu główne
Powiat Poznański



Relacje

Punkowe dzieciaki na scenie

zespół lockdown

– Jesteśmy zespołem dzieciaków. Gramy melodyjną, a jednocześnie mocną i pełną zaangażowania oraz niesamowitej energii muzykę płynącą prosto z młodych serc i głów. Określamy ją jako punk rock kids albo young school – mówią o sobie młodzi muzycy z zespołu Lockdown, który nie tak dawno nagrał płytę i wkrótce zagra na Festiwalu w Jarocinie.

Jaka jest średnia wieku w Waszym zespole?
Włodek: Nie licząc Krzyśka, który ma już swoje lata, to wynosi ona 12 lat. Ostatnio w zespole zachodzą zresztą drobne zmiany w składzie. Ja przeszedłem z gitary na bas, a moje miejsce zajął Sasza. Te roszady wynikają z tego, że wspomniany Krzysiek powoli oddaje stery w nasze ręce.

Masz już dosyć grania z małolatami?
Krzysiek: Od początku idea była taka, aby to był zespół złożony z samych dzieciaków. I tak właśnie będzie. Ja oczywiście nadal przy nich pozostanę, będę im pomagał, nosił sprzęt i pilnował by wszystko było w porządku. To jest jednak ich kapela i to niech oni zbierają pochwały. Poza tym mam z kolegami własny projekt, w którym gram na perkusji. To taka alternatywa na wypadek, gdyby młodzi wywalili mnie z kapeli.

Kiedy i jak grupa powstała?
Krzysiek: Zaczęło się od tego, że mój syn postanowił uczyć się gry na perkusji. A, że sam jestem perkusistą, to zaczęliśmy pierwsze próby. Żeby nie grać samych wprawek postanowiłem chwycić za gitarę basową i próbowaliśmy coś razem tworzyć. W ten sposób powstały pierwsze utwory. To było około dwa lata temu, w trakcie pandemii. Stąd zresztą nazwa zespołu. Alex miał wówczas 8 lat. Po jakimś czasie obaj uznaliśmy, że warto byłoby poszukać jego rówieśników, by pograć sobie razem. W ten sposób znaleźliśmy gitarzystę Włodka oraz wokalistę Wiktora, którego już z nami nie ma, ale to jego głos słychać na płycie, która nie tak dawno się ukazała. Potem dochodzili kolejni młodzi muzycy i tak uformował się obecny skład. 

Dlaczego wybraliście właśnie punk?
Krzysiek: Nie ukrywam, że to był w dużej mierze mój wybór, bo sam wywodzę się ze sceny punkowej. Grałem w takich zespołach jak Apatia czy All Wheel Drive. Dzięki temu mam sporo kontaktów w środowisku. A to przekłada się na koncerty. A grać chcemy jak najwięcej. Choćby po to, by dzieciakom się nie nudziło. Ile przecież można spędzać czasu w sali prób. Koncerty to zawsze wydarzenie, by nie powiedzieć święto. Dla nich to także wielka frajda. Nie da się ukryć, że jesteśmy swego rodzaju ewenementem na scenie. Nie ma drugiego równie młodego zespołu. Często bywa tak, że jak dzwonię by załatwić koncert i mówię, że w grupie grają dzieciaki, to ludzie nie mają punktu odniesienia. Nie wiedzą też, czego mają się spodziewać. A potem, jak zobaczą Lockdown na koncercie, to wszyscy robią wielkie oczy.

Gracie dla dorosłej publiczności, często w towarzystwie znanych już grup. Tak jak to miało miejsce choćby przed naszą rozmową, gdy na Rozbracie zagraliście z Włochatym. Lubicie te klimaty?
Wojtek: Jest fantastycznie. Świetnie się podczas takich występów bawimy. Jak publiczność tańczy i szaleje pod sceną, to czujemy się doskonale.
Oliwia: To też niezapomniane chwile. Tak jak ta, kiedy śpiewałam wspólnie z wokalistą Włochatego.
Krzysiek: Na koncertach punktowych, na których graliśmy, a było ich sporo, nie ma żadnej agresji. Ja zresztą staram się pilnować tego, co się dzieje na scenie i poza nią.

Wasi rodzice jeżdżą za zespołem na koncerty?
Wojtek: Jeżdżą, ale nie dlatego, że się o nas boją tylko chcą zobaczyć, jak nam idzie, czy robimy postępy. Po prostu są z nas dumni.

zespół lockdownLockdown od lewej: Włodek – gitara (14 lat), Oliwia – wokal (14 lat), Krzychu – bas (pełnoletni), Alex – perkusja (10 lat), Sasza – gitara (10 lat) i Wojtek – gitara/bas (14 lat).

To ile tych koncertów gracie?
Alex: Dość dużo, raz, dwa razy w miesiącu. Zdarza się nawet, że występujemy co tydzień. W wakacje takich imprez na pewno będzie więcej.
Krzysiek: Moglibyśmy grać częściej, ale dzieciaki mają szkołę i muszą sobie wszystko umiejętnie poukładać, by niczego nie zawalić. Teraz przed nami ważne koncerty, bo zagramy na festiwalach Izerbejdżan w Górach Izerskich oraz w Jarocinie.

To będzie dla Was chyba spore wydarzenie?
Wojtek: Nie ma co ukrywać. W Jarocinie zagramy 14 lipca. Nasi rodzice nam mówili, że całe życie chwili pojechać na ten legendarny festiwal. No i w końcu pojadą, a do tego zobaczą na scenie swoje dzieci.

Pojedziecie tam mając już płytę na koncie. Jak się nazywa?
Krzysiek: Nosi tytuł „We are the Change” i nagraliśmy ją jeszcze ze wspomnianym Wiktorem, w czteroosobowym składzie. Dla dzieciaków to było zupełnie nowe doświadczenie, bo nigdy wcześniej nie byli w studiu nagraniowym. Wyszło chyba dobrze, bo płyta nieźle się sprzedaje. Wydała nas firma Jimmy Jazz Records, której dziękujemy za zaufanie. Nie każdy przecież zaryzykuje i wypuści na rynek płytę zespołu złożonego z 10 czy 14-latków. W tym przypadku na nic nie możemy jednak narzekać. Firma o nas dba, mamy od niej sporo gadżetów, bluzy, koszulki, krótko mówiąc pełen profesjonalizm…
Włodek: Co jest na płycie? Jesteśmy młodzi, ale mamy profesjonalne podejście do muzyki. A ta jest bardzo energetyczna z tekstami zaangażowanymi społecznie i politycznie. Większość naszych tekstów jest w języku angielskim. Nie gramy coverów, mamy swoje piosenek i można je usłyszeć na płycie.

Teksty w punku są bardzo ważne. Kto je u Was pisze?
Krzysiek: Moja 16-letnia córka Lilla. Opowiadają one o problemach, które dotyczą młodych. Tych, którzy już wkrótce dojdą do głosu. Warto więc posłuchać, co już teraz mają do powiedzenia. A mówią m.in. o zmianach klimatycznych czy o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. To konkretne teksty z przesłaniem.
Oliwia: Śpiewamy o tym, że bycie nastolatkiem w dzisiejszym świecie jest wyjątkowo trudne. Otacza nas presja szkolna i rodzinna, fale nienawiści w szkołach i mediach społecznościowych, brak zrozumienia wśród rówieśników, nieustanna groźba wojny, świadomość nierówności społecznych, hejt… Nasza muzyka pomaga nam przetrwać i chcemy się nią dzielić. To nasz bunt i niepokój, który eksploduje przez naszą muzykę.

Takiej muzyki słuchacie również prywatnie, w domu?
Wojtek: Ja jestem przede wszystkim metalowcem. Zaczęło się od tego, że byłem na obozie i mieszkałem w pokoju z dwoma kolegami, którzy takiej właśnie muzyki słuchali. No i mnie zarazili. Wtedy też na poważnie zacząłem ćwiczyć grę na gitarze. Wcześniej słuchałem więcej muzyki w stylu Pink Floyd czy King Crimson. Teraz dostaję też dużo płyt od Krzyśka z muzyka punkową i ich także bardzo chętnie słucham.
Krzysiek: Przeciągam go na jasną stroną mocy.
Alex: Ja najbardziej lubię punka. Ale to „wina” taty.
Sasza: Mnie ciągnie do metalu.
Oliwia: Moim ulubionym zespołem jest System of a Down. Na serio zaczęłam słuchać muzyki dwa lata temu. Zaczęło się od Nirvany, potem był punk feministyczny, itd. Ogólnie wszyscy słuchamy muzyki alternatywnej.

A gdzie macie próby?
Krzysiek: Mamy to szczęście, że możemy ćwiczyć u nas w domu w Luboniu, w naszej „próbowani”.

Co jeszcze chcecie swoją muzyka przekazać?
Lockdown: Chcemy wciągać młodych ludzi w szeroko rozumianą muzykę rockową, a wyciągać ich sprzed ekranów telefonów i komputerów. Aby zaczęli patrzeć i zastanawiać się nad tym, co się dzieje na świecie i co mogą zmienić na lepsze. Dla planety, zwierząt i przede wszystkim innych ludzi.

Rozmawiał: Tomasz Sikorski
Zdjęcia: Wojciech Augustyniak

Redaktor: Tomasz Sikorski
Opublikowano: 13 czerwca 2023