MenuMenu główne
Powiat Poznański
Logo opłat urzędowych onlineLogo opłaty urzędowe online



Zapowiedzi Wydarzenia Relacje

W Sezamie jest niezły jazz

– Dorobiliśmy się stałej publiczności, która łaknie jazzu, rozumie tę muzykę i która wie, jak się zachować na koncercie jazzowym – mówi Szymon Melosik, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury Sezam w Tarnowie Podgórnym, pomysłodawca „Jazzowej Sceny Sezamu”.

Tarnowo Podgórne ma opinię bogatej i prężnie działającej gminy. – I tak jest. Nie jest pustym hasłem, że Tarnowo Podgórne dba o wszechstronny rozwój. U nas dopieszcza się zarówno mieszkańców, jak i inwestorów. Dba się też o kulturę i sport. Otrzymujemy środki, które pozwalają nam przygotowywać bardzo bogatą ofertę kulturalną dla mieszkańców. Nazwa Sezam do czegoś przecież zobowiązuje. U nas, tak jak w tym bajkowym Sezamie, także można znaleźć różne skarby – śmieje się Szymon Melosik.

I rzeczywiście, oferta Gminnego Ośrodka Kultury jest bardzo bogata. – Działa u nas kilkanaście (!)dziecięcych i młodzieżowych zespołów teatralnych, mamy Teatr Tańca, dwa zespoły folklorystyczne, znakomitą Młodzieżową Orkiestrę Dętą, Koło Śpiewu, Mażoretki, są również działające przy Klubie Seniora Senioritki. Prowadzimy także cykle koncertów, dla przedszkolaków Pro Sinfonikai Mezzoforte i dla dzieci szkolnych. Od 16 lat promujemy też muzykę klasyczną podczas “Lusowskich spotkań muzycznych”. A to przecież nie wszystko… – wylicza dyrektor Sezamu.To tylko wycinek naszej działalności…

To właśnie on w 2009 roku uznał, że to, czego jeszcze brakuje w prowadzonej przez niego placówce, to jazz. – Kiedyś powiedziałem, że disco polo w naszym ośrodku pojawi się tylko po moim trupie. A że nie wybieram się jeszcze na tamten świat, to niejako jako przeciwwagę dla tego pop-kulturowego nieszczęścia postawiłem promować tak wysmakowaną muzykę jaką jest jazz. No i okazało się, że jest publiczność ceniąca sobie tę, jakby nie patrzeć, niszową muzykę. Eksperyment więc wypalił – wspomina Szymon Melosik.

Jan+Ptaszyn+Wróblewski+fot.+Damian+NowickiJan Ptaszyn Wróblewski (fot. Damian Nowicki)

Jako pierwszy na „Jazzowej Scenie Sezamu” zagrał Jan Ptaszyn Wróblewski. Po nim byli następni, m.in. Ściarański New Quartet, Wojciech Karolak, Henryk Miśkiewicz Full Drive czy ostatnio Marek Napiórkowski Sextet oraz Maciej Fortuna Trio. – Tych wykonawców z wielkimi nazwiskami było znacznie więcej. Staramy się robić cztery, pięć koncertów rocznie. Każdy jest inny. Przed rokiem udało nam się zaprosić Krzesimira Dębskiego,( tu proszę usunąć moją dygresję o wspólnych studiach)i jego legendarny już String Connection. I to niemal w pierwotnym składzie. Jestem z tego bardzo dumny, bo to było prawdziwe wydarzenie muzyczne – mówi szef Sezamu.

Czy takie tuzy polskiego jazzu łatwo ściągnąć do Tarnowa Podgórnego? – Z muzykami grającymi taką muzykę jest znacznie łatwiej rozmawiać niż z gwiazdami bawiącymi się w rozrywkę. Oni nosa nie zadzierają. Mają świadomość swojej wartości i nie muszą dowartościowywać się w sztuczny sposób. Czy to wysokimi stawkami, czy też dziwnymi żądaniami, jak np. whisky w ramach cateringu.To normalni ludzi, grający za normalne pieniądze. „Jazzowa Scena Sezamu” w tej chwili ma już ustalona markę i doszło do tego, że artyści sami się do nas zgłaszają. Światek jazzowy nie jest duży i muzycy już wiedzą, że warto do nas przyjechać, bo mamy fajne warunki do grania i rozumiejącą jazz publiczność – twierdzi Szymon Melosik.

Tę publiczność trzeba było sobie jednak wychować. – To nie dotyczy tylko jazzu. Na początku, a jestem dyrektorem ośrodka już 17 lat, były problemy z frekwencją na imprezach. Publiczność trzeba było najpierw zainteresować, następnie pozyskać, a na końcu przyzwyczaić. Tak było choćby w przypadku naszej działalności teatralnej. Z jazzem przeszliśmy tę samą drogę, choć już na skróty. Salę mamy na 200 osób i w tej chwili ona wypełnia się niemal do ostatniego miejsca. Na koncercie Marka Napiórkowskiego, który wyjątkowo odbył się w Przeźmierowie widzów było jeszcze więcej – mówi dyrektor Sezamu.

Teraz o frekwencję nie trzeba już się martwić. I to nie tylko na koncertach wielkich gwiazd. Okazało się , że mamy stałą, wierną publiczność, która kocha, rozumie i łaknie jazzu. Wie też jak się zachować na koncercie, nagradzając brawami udane solówki. Czasami śmieję się, że w pewnym sensie jesteśmy konkurencją dla prestiżowego poznańskiego klubu Blue Note, bo na nasze koncerty przyjeżdżają nie tylko mieszkańcy gminy Tarnowo Podgórne, ale także fani muzyki ze stolicy Wielkopolski – dodaje Szymon Melosik, który na scenę „Sezamu” sprowadza także gwiazdy zagraniczne. Jedną z nich był Ed Cherry.

Ed+Cherry+fot.+Damian+NowickiEd Cherry (fot. Damian Nowicki)

– Dał fantastyczny koncert. To muzyk, który grywał z wielkimi tego świata i mógłby nosić głowę wysoko w chmurach, a jest nieprawdopodobnie skromnym człowiekiem. Wkrótce, bo już w czerwcu zagra i zaśpiewau nas także Karen Edwards z zespołem zapewnia dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury. A kogo szef „Jazzowej Sceny Sezamu” by zaprosił do Tarnowa Podgórnego mając nieograniczone możliwości finansowe? – Pierwsze nazwiska jakie przychodzą mi do głowy to Miles Davis oraz Oscar Peterson. Niestety, obaj już nie żyją. Jako pianista jestem wielkim fanem tego drugiego. A już tak bardziej poważnie, to chciałbym by u nas zagrali Tomasz Stańko, Urszula Dudziak i zdobywca nagrody Grammy Włodek Pawlik. Mam nadzieję, że te marzenia uda się zrealizować. I to już wkrótce… – kończy Szymon Melosik.

Redaktor: Tomasz Sikorski
Opublikowano: 1 maja 2017