MenuMenu główne
Powiat Poznański
Czujka tlenku węglaLogo opłat urzędowych onlineLogo opłaty urzędowe online



Relacje

Z Victorii do reprezentacji

kamila kotecka

– Na pierwsze mistrzostwa świata pojechałam mając zaledwie 17 lat – mówi Kamila Kotecka, wychowanka UKS Victorii Gułtowy, obecnie broniąca barw klubu ze Zbąszynia, reprezentantka Polski w unihokeju.

Jak to się stało, że zaczęła Pani uprawiać unihokej, który raczej nie należy do najbardziej popularnych dyscyplin sportu w naszym kraju?
Żartując można powiedzieć, że mieszkając w takiej miejscowości jak Gułtowy nie miałam większego wyboru. U nas to sport numer jeden, a ja już jako dziecko byłam bardzo aktywna i rwałam się do wszystkiego. Wszędzie było mnie pełno. Zaczynałam będąc w czwartej klasie szkoły podstawowej. Później próbowałam jeszcze swoich sił w piłce nożnej i lekkoatletyce, ale to już nie było to samo. I tak przy tym unihokeju zostałam. Inna sprawa, że zdawałam sobie też sprawę, że to właśnie w tym sporcie mam największe szanse poważniej zaistnieć.

Od razu trafiła Pani na bramkę?
W zasadzie tak, bo jak to zwykle bywa w drużynach, u nas także nie było chętnych do stania między słupkami. Postanowiłam się więc poświęcić (śmiech).

To poświęcenie wyszło Pani na dobre, bo mimo młodego wieku zdążyła już Pani zagrać na dwóch turniejach rangi mistrzostw świata. Jakie wrażenia ma Pani z tych imprez?
Na pierwszy turniej, w szwajcarskim Neuchatel, pojechałam trzy lata temu, mając zaledwie 17 lat. I od razu była to reprezentacja Polski seniorek! Początkowo byłam bramkarką numer trzy w zespole, ale dość szybko awansowałam w hierarchii. W decydujących meczach trenerzy bardzo mi zaufali, bo to ja grałam w dwóch kluczowych pojedynkach. Jednym z nich był ten o piąte miejsce, które ostatecznie zajęłyśmy, osiągając historyczny wynik.

kamila kotecka

Ta lokata oddaje miejsce naszej reprezentacji na świecie?
W pewnym sensie tak, choć trzeba pamiętać, że w unihokeju kobiet drużyny z top 4 są wyjątkowo mocne i pozostałym ekipom trudno z nimi nawiązać równorzędną walkę. Ta elita to Czechy, Finlandia, Szwecja oraz Szwajcaria. My na razie próbujemy się zbliżyć do tego poziomu.

Nie tak dawno grała też Pani na mistrzostwach świata do lat 19. Jak tam poszło?
Zawody odbyły się w szwedzkiej Uppsali i zajęłyśmy szóste miejsce. Ten turniej miał się odbyć już rok temu, ale ze względu na pandemię, został przełożony. W sumie to przekładano go aż trzy razy…

Na ten moment broni Pani barw klubu PKS MOS Zbąszyń. Jak Pani tam trafiła?
Gułtowy to mała miejscowość i trudno byłoby tam stworzyć solidną drużynę kobiet. Już będąc w gimnazjum, wraz z kilkoma koleżankami, trafiłam więc do UKS Junior Kłębowo. I tam jednak nie było zespołu seniorek, więc w pewnym momencie postanowiłam przenieść się właśnie do Zbąszynia, gdzie mam możliwość gry w ekstraklasie. Nadal jednak mieszkam w Gułtowach.

kamila kotecka

Dojazdy na treningi muszą być dla Pani chyba męczące?
To prawda, bo w jedną stronę to ok. 120 kilometrów. Najczęściej trenuję więc na miejscu, wraz z kolegami z drużyny, którzy na co dzień grają w I lidze. Dla mnie to zresztą super sprawa, bo te treningi później procentują podczas imprez międzynarodowych. Bo proszę mi wierzyć, że siła uderzeń w meczach z drużynami ze wspomnianego przeze mnie top 4 jest porównywalna do strzałów, jakie bronię na treningach z chłopkami.

A nie miała Pani, jak na reprezentantkę Polski przystało, propozycji z innych klubów?
Już od kilku lat kusiła mnie drużyna z Gdańska. Była to ciekawa oferta, ponieważ grę w klubie mogłabym tam łączyć ze studiowaniem. Ostatecznie pozostałam jednak wierna ekipie ze Zbąszynia, w której gram już w sumie czwarty sezon. Obecnie grają tam także Maria Roszak i Sandra Kubiak, które też zaczynały w Gułtowach. A co do szkoły, to jeszcze do niedawna byłam uczennicą poznańskiego Liceum św. Marii Magdaleny i nie ukrywam, że czasami trudno było połączyć naukę z treningami. Teraz też nie jest lekko, bo oprócz gry studiuję zaocznie na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu na kierunku finanse i rachunkowość, a do tego jeszcze pracuję.

Rozumiem więc, że unihokej w Polsce traktować należy tylko i wyłącznie jako hobby?
Z grą w lidze nie wiąże się żadne poważne wynagrodzenie. Możemy liczyć jedynie na stypendium. I pewnie to się szybko nie zmieni, bo nie jesteśmy przecież sportem olimpijskim. Unihokej sprawia mi jednak wielką frajdę, a dzięki grze w reprezentacji na mistrzostwach świata mogę spełniać marzenia.

Rozmawiał Tomasz Sikorski

kamila koteckafot. 3x archiwum K. Koteckiej

Redaktor: Tomasz Sikorski
Opublikowano: 8 października 2021