MenuMenu główne
Powiat Poznański
CZUJKA TLENKU WĘGLA I CZUJKA DYMULink do opłat onlineLink do opłat urzędowych online



Relacje

Atutem komiksu jest różnorodność

michalina targosz

– Bardzo lubię mitologię, zwłaszcza słowiańszczyznę. Traktuję ją trochę jak historię utraconą – mówi Michalina „MiShiGo” Targosz z Buku, plastyczka, graficzka i przede wszystkim twórczyni komiksowa, prowadząca również warsztaty i wydarzenia dla dzieci i młodzieży.

Dziewczyna i komiks? To chyba rzadko idzie ze sobą w parze?
– A wcale, że nie. Poznańskie środowisko związane z komiksem, wbrew pozorom jest bardzo babskie. Dziewczyn, które tworzą jest naprawdę bardzo dużo i do tego są ciekawie promowane. Ten coraz większy wpływ kobiet na to, co się dzieje w świecie komiksu, jest najbardziej widoczny wśród młodszych pokoleń autorów i twórców. Im to pokolenie jest młodsze, tym dziewczyn jest więcej.

A jaka jest kondycja polskiego komiksu?
– Moim zdaniem bardzo dobra, choć to ocena bardzo subiektywna, ponieważ jestem w środku tego środowiska i być może na pewne sprawy patrzę inaczej. Problemem na pewno jest to, że w Polsce komiks większości osób nadal kojarzy się z rozrywką dla dzieci. A to niewiele ma już wspólnego z tym, co się dzieje na rynku. Ten polski, jak i zresztą także europejski, pięknie się rozwija. Różnorodność stylów i tematów, które autorzy poruszają może robić wrażenie. Nie jest już w tej chwili żadnym zaskoczeniem, że chwytając w księgarni po publikację na temat ważnych i aktualnych wydarzeń trafimy właśnie na komiks. Ten współczesny porusza zarówno kwestie społeczne jak i polityczne. Oczywiście jest też sporo pozycji dla miłośników historii czy fantastyki. Ta różnorodność to wielki atut obecnego komiksu.

Czyli to już nie jest tylko „Kapitan Żbik” czy „Thorgal”?
– Tak na marginesie, to sama jestem wielką fanką „Thorgala”. Uwielbiałam go czytać. Trudno mi powiedzieć, jak różnorodne były kiedyś komiksy, bo zwyczajnie nie jestem specjalistą komiksowym. Wiem jednak, że dostęp do niego był ograniczony i zazwyczaj był skierowany dla dzieci oraz młodzieży. Teraz ten dostęp jest zdecydowanie łatwiejszy, a i średnia wieku czytelników wzrosła. Wielu po niego sięga tak samo, jak sięgają po książkę, film czy animację.

Mam jednak wrażenie, że komiks cały czas nie jest ceniony na równi ze wspomnianymi przez Ciebie książką czy filmem.
– W dużej mierze to prawda. Bo choć komiks daje większe możliwości wyrazu i druku niż na przykład napisanie i wydanie książki, to jednak większość komiksów – można powiedzieć niestety – jest wydawana niezależnie. Choć na ten moment komiksowe sklepy i wydawnictwa mają szeroki asortyment do zaoferowania, to większość polskich, szczególnie na początku drogi, artystów sama inwestuje w swoje prace. No bo tak jak powiedziałeś, cały czas nie jest to odpowiednio docenione i rozpropagowane.

Jako środowisko jesteście skonsolidowani?
– Nie ukrywam, że dużo się dzieje. Zwłaszcza w dużych miastach. Jest taka strona Konwenty Południowe. To portal poświęcony wydarzeniom o tematyce fantasy, skierowany także dla miłośników mangi i anime, gier planszowych, e sportu, komiksu w Polsce. Kiedy zajrzy się tam na kalendarz imprez, to łatwo się zorientować, że nie ma praktycznie wolnych weekendów. W Poznaniu to środowisko jest skupione między innymi wokół Czytelni Nova w Bibliotece Uniwersyteckiej. Organizowany jest tam Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej, gdzie można zdobyć darmowe komiksy oraz spróbować swoich sił na maratonach. Współwydawane jest tam też pismo Zeszyty Komiksowe.

No to teraz pytanie, które pewnie słyszałaś już nie raz, czyli co jest ważniejsze w komiksie, rysunek czy treść?
– Wszystko zależy od tego, co autor chce uzyskać. Ja na przykład nie przepadam za komiksami historycznymi, dokumentalnymi czy też biograficznymi, ponieważ one odbierają możliwość pewnego fantazjowania. Tam ta treść jest bardzo ważna, a forma choć może ją pięknie wspierać, to jednak musi być wierna tekstowi źródłowemu. Ale są też komiksy, które bardzo daleko wychodzą poza swoją formułę. Przestają nawet wyglądać jak tradycyjne komiksy. Ja sama robiłam pracę magisterską z eksperymentu w komiksie. Tych eksperymentów jest naprawdę sporo. Są całe grupy twórców, które się tym zajmują. Czasami wystarczy do tego tylko kolor czy grafika. Ten sam, czarny kolor u różnych osób może budzić przecież różne skojarzenia. Oczywiście są rzeczy, które będą tak samo zrozumiałe, bo w końcu wszyscy dzielimy tę samą bańkę kulturową.

Ty sama stworzyłaś komiks bez dymków…
– To już teraz mało eksperymentalne. „Słonka”, o której mówisz, była moim licencjatem. Na początku chciałam zrobić go jak „Thorgala”, ale na etapie wymyślania okazało się, że można podzielić ten słowiański komiks na części malarskie i rzeźbione w drewnie, i tam tych dymków już nie trzeba było stosować. Tekst lepiej prezentował się na płaskorzeźbach, był elementem graficznym.

Wspomniałaś o słowiańskości. Ona chyba bardzo Cię pociąga, tak jak i magia.
– Bardzo lubię mitologię, a zwłaszcza słowiańszczyznę. Ona w tej chwili przeżywa swego rodzaju renesans. Wielu do niej nawiązuje. Coraz więcej rzeczy jest opracowywanych, ale też wymyślanych. To drugie czasami sprawia trudności, bo nie wiadomo czy dana historia jest źródłowa czy też została wymyślona w późniejszym czasie. Ja staram się robić fantastykę bazującą na elementach słowiańskich. Od października tworzę Kiesostwory – to takie słowiańskie pokemony. Liczę, że będzie można wydać je na kartach i stworzyć do tego konkretną grę. Tworzę też kalendarz w podobnym klimacie. Tę tak mi bliską słowiańską kulturę traktuję trochę jak historię utraconą…

…?
– Coś co nadal funkcjonuje, a nawet nie zdajemy sobie sprawy skąd się wzięło. Przecież powiedzenia „do licha” czy „do pioruna” nie wzięły się znikąd. Pisanki to motyw pogański, malowało się je od dawien dawna. Aż prosi się, żeby stworzyć ciekawą historię o słowiańskiej czarownicy, a nie robić kolejną przeróbkę historii Hadesa i Persefony.

Te swoje zainteresowania starasz się przekazywać młodzieży, bo przecież masz z nią kontakt na co dzień?
– Pochodzę i mieszkam w Buku, gdzie jestem opiekunem w świetlicy. Prowadzę tam zajęcia plastyczne i treningi z umiejętności społecznych. Zarażam przy tym pasją do sztuki i staram się wzbudzać u podopiecznych iskrę kreatywności. Współpracuję również z bibliotekami, głównie podczas ferii i wakacji. Często prowadzę również warsztaty, tak jak choćby podczas Festiwalu Rysunku w Koziegłowach. O czym mówię w ich trakcie? Staram się opowiadać o takim pozytywnym chaosie. Pokazuję im prawidła, ale jednocześnie próbuję wyciągnąć ich z ram, nauczyć eksperymentowania. To ze starszymi. Z młodszymi natomiast robimy lampiony, origami czy różne ekostworki z materiałów z odzysku.

Czym jeszcze się zajmujesz, na przykład w wolnych chwilach?
– Wszystkim co związane z komiksem, grafiką, ilustracją i wspomnianą słowiańszczyzną. Swego czasu tworzyłam scenografię w escape roomach. Teraz jednak chcę się skupić na wydawaniu komiksów oraz zinów.

To prawda, że kończyłaś Politechnikę Poznańską?
– Tak jak i Uniwersytet Artystyczny im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu. Na jednych i na drugich studiach kończyłam edukację artystyczną, a pracę magisterską pisałam o komiksie.

A co oznacza Twój pseudonim MiShiGo?
– Wymyśliłam go jeszcze w szkole podstawowej na fali fascynacji Japonią i mangą, ale że jest na tyle oryginalne i ładnie rozpisuje się graficznie, to tak już zostało.

Rozmawiał: Tomasz Sikorski

Redaktor: Tomasz Sikorski
Opublikowano: 27 grudnia 2024