Relacje
Bzyki na Monte Cassino
Swarzędzkie Bzyki zrobiły to! Grupa miłośników popularnych komarków dotarła na swoich maszynach na Monte Cassino. – Dla wszystkich nas to była przygoda życia – mówi Sławomir Świstek prezes Stowarzyszenia Bzyk Raider.
Pomysł, by wyruszyć na Monte Cassino naradził się już jakiś czas temu. – Długo też się do tego wyjazdu przygotowywaliśmy. Miały nam w tym pomóc wcześniejsze, kilkudniowe wyjazdy. Byliśmy nawet w Karpaczu, by sprawdzić jak nasze motorki sprawdzą się w górzystym terenie. Pojechaliśmy w piętnaście osób, bo nie wszyscy byli w stanie załatwić sobie wolne w pracy lub… w domu. Dlaczego Monte Cassino? Wybraliśmy to miejsce, bo jest okrągła rocznica bitwy, a w naszej grupie są osoby, które mają rodzinne tradycje związane z tamtymi wydarzeniami – dodaje prezes.
Wyprawa trwała ponad dwa tygodnie. W tym czasie Bzyki przejechały ponad dwa tysiące kilometrów. I to w bardzo trudnym terenie, biorąc pod uwagę sprzęt jakim dysponowali motocykliści. – Najstarsze modele mamy z początku lat 50-tych ubiegłego wieku. Każdy motorower ma pedały. Ile taki Komar może pojechać? Z górki jak jedzie lekka osoba, to może to być nawet 50 kilometrów na godzinę. W grupie poruszamy się jednak znacznie wolniej. Taki sprzęt często się też psuje, ale byliśmy znakomicie przygotowani do wyprawy – zapewnia Sławomir Świstek.
W trudnych momentach każdy mógł zresztą liczyć na kolegę z grupy. – Razem wyjechaliśmy i razem musieliśmy dojechać. Dlatego jak jeden miał problemy, to reszta mu pomagała. Łatwo nie było, ponieważ musieliśmy pokonać Alpy czy Apeniny. Przez Austrię przejechaliśmy nadspodziewanie łatwo. Gorzej było choćby w San Marino, gdzie był duży ruch na ulicach, było mnóstwo autobusów. Jechaliśmy też przez kilkukilometrowe tunele. Prawdę mówiąc to nawet nie jestem pewny, czy mogliśmy do nich wjechać, ale Włosi mają duży luz – śmieje się prezes Bzyków.
– Stres był jednak duży, i to przez całą podróż. To była niesamowita wyprawa, którą każdy z nas będzie wspominał do końca życia. Tak naprawdę, zaczynając ją nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. Jechaliśmy trochę w nieznane. Nigdy wcześniej nie porywaliśmy się na tak długie i tak dalekie wyprawy. Ale pod koniec podróży, kiedy to Monte Cassino było coraz bliżej, aż czułem żal, że to wszystko się kończy, że ta wspaniała przygoda dobiega końca. Czasami odnoszę zresztą wrażenie, że to był tylko sen – dodaje.
Kilkuodcinkowy reportaż z wyjazdu Bzyków na Monet Casino można obejrzeć w Telewizji STK.
Zdjęcia: Bzyk Raider Facebook