MenuMenu główne
Powiat Poznański
Czujka tlenku węglaLogo opłat urzędowych onlineLogo opłaty urzędowe online



Relacje

Najchętniej bym zamieszkał w lesie

maksymilian paczkowski

– Najdłużej w czatowni siedziałem 20 godzin. Czekałem wtedy na rybołowa – mówi Maksymilian Paczkowski, młody fotograf, laureat wielu prestiżowych konkursów, laureat Nagrody Starosty Poznańskiego i stypendysta Rady Powiatu w Poznaniu.

Masz zaledwie 17 lat i całe mnóstwo nagród oraz wyróżnień na koncie. Które ma dla Ciebie największą wartość?
– Najbardziej prestiżową nagrodę zdobyłem nie tak dawno, podczas konkursu fotograficznego w Hiszpanii. Nadesłano na niego ponad 20 tysięcy prac ze 130 krajów. I w tym gronie okazałem się najlepszy. Niestety, nagrody nie mogłem odebrać osobiście, ponieważ w tym czasie byłem ze znajomymi na zdjęciach w Niemczech.

Czym jeszcze możesz się pochwalić?
– Wygrałem lub otrzymałem wyróżnienia także w innych konkursach, m.in. w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. Było tego naprawdę sporo.

Sam się na te konkursy zgłaszasz?
– Tak. Nie należę do żadnego klubu fotograficznego. Jestem samoukiem. Szukam informacji na temat danego konkursu i wysyłam swoje prace.

Od zawsze lubiłeś fotografować?
– To się zaczęło w 2019 roku. Miałem wtedy stary telefon, który praktycznie do niczego już się nie nadawał. Pomyślałem wtedy, że warto byłoby kupić nowy model z dobrym aparatem, bym mógł częściej robić zdjęcia. I tak też się stało. To był początek. Potem okazało się, że ten aparat w telefonie zaczyna już nie wystarczać. Wtedy znalazłem w domu 10-letnią lustrzankę, którą swego czasu mieli rodzice. No, a jeszcze później pojawił się pierwszy teleobiektyw. I tak to poszło…

Fotografujesz przede wszystkim naturę. Skąd takie zainteresowania?
– Jest mi to po prostu bliskie. Każdą wolną chwilę spędzam na łonie natury. Lubię to, w ten sposób najlepiej odpoczywam. Nie ciągnie mnie do miasta. Dobrze się czuję na wsi, a najchętniej to bym zamieszkał w lesie. Tak się składa, że mam w okolicy bardzo ładne tereny, ponieważ mieszkam w Dziećmierowie. Do szkoły w Kórniku mam dziesięć minut rowerem.

Jaka to szkoła?
– Tamtejszy Zespół Szkół. Jestem uczniem czwartej klasy liceum z rozszerzoną biologią i geografią.

W tym kierunku chcesz się dalej kształcić?
– Być może, choć nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. Mam trochę znajomych na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, więc to byłby chyba najlepszy kierunek.

Jak wygląda fotografowanie natury?
– Trzeba być przede wszystkim bardzo cierpliwym. Oczywiście czasami zdarzy się, że zrobię jakieś zdjęcie zaraz po wyjściu z domu, ale to rzadkość. Większość z nich poprzedza solidne planowanie i przygotowania. Na samym początku, w zależności od fotografowanego ptaka czy zwierzęcia, znajduję odpowiednie miejsce, w którym mogę go „złapać”. Potem przychodzi czas na obserwację z lornetką. To zazwyczaj zajmuje kilka godzin, bo muszę dokładnie wiedzieć, jak dany gatunek się zachowuje i co oraz kiedy robi. W przypadku ssaków trzeba zwrócić na przykład uwagę na wiatr, tak by nie zdradzić swojej obecności.

Brzmi jak przygotowania przed wielką wyprawą…
– To jeszcze nie koniec. Ważne jest również wybranie odpowiedniego światła. Najlepsze jest o wschodzie i zachodzie słońca. Latem ten wschód czasami jest już o 4 rano, a godzinę wcześniej jest już widno. Na miejscu muszę więc być trochę wcześniej. Do tego należy dołożyć czas na dojazd na miejsce. Bywa więc i tak, że dzień wcześniej nie ma sensu kłaść się spać.

A jak już docierasz na miejsce…
– …to chowam się i czekam. Najdłużej w takiej czatowni siedziałem 20 godzin. Na szczęście byłem wtedy razem z kolegą i mogliśmy się zmieniać na warcie. Ten drugi mógł wtedy się trochę zdrzemnąć. To było na Mazurach. Czekaliśmy wtedy na rybołowa.   

maksymilian paczkowski

A z którego zdjęcia jesteś najbardziej dumny?
– Trudno tak w tej chwili jednoznacznie odpowiedzieć. Może zaskoczę, ale nie byłoby to zdjęcie najlepsze pod względem technicznym. Szczególnym sentymentem darzę te fotografie, z którymi wiążą się określone historie. Najdłuższej, bo aż trzy lata, czekałem aby zrobić zdjęcie podróżniczkowi. To taki mały ptaszek o dość egzotycznej urodzie, z niebieskim gardłem. Radość była wówczas naprawdę duża.

Gdzie go „upolowałeś”?
– Niedaleko mojego domu. Jakieś dziesięć minut rowerem o niego, płynie mała rzeczka Średzka Struga i to właśnie było tam. Sporo moich zdjęć zostało tam wykonanych.

Niedźwiedzia, którego fotografię również widziałem na Twojej stronie, tam raczej jednak nie spotkałeś?
– No nie. To było w Bieszczadach. Bo też, kiedy tylko mogę jeżdżę w różne rejony naszego kraju. Do tej pory, z racji mojego wieku, nie było to aż takie proste. Dlatego często jeździłem ze znajomymi, wcześniej towarzyszyła mi także mama.

I razem z Tobą siedziała w czatowni?
– Zdarzało się, choć najczęściej na zdjęcia chodziłem sam.

Skoro była już mowa o niedźwiedziu, to czy takie fotograficzne wyprawy bywają niebezpieczne?
– Nie powiedziałbym tego. Ludzie boją się zwierząt, ale one zazwyczaj są bardzo płochliwe i nie szukają kontaktu z człowiekiem.

Masz swoje wymarzone zdjęcie?
– Mam taki jeden, bardzo ambitny plan, choć nie wiem, czy kiedykolwiek uda się go zrealizować. Chodzi o sfotografowanie bielika olbrzymiego. To narażony na wyginięcie gatunek ptaka drapieżnego, występujący na północnopacyficznym wybrzeżu Azji. W grę wchodziłby zatem wyjazd na japońską wyspę Hokkaido lub na Kamczatkę. To już duże wyzwanie.

Twoje fotografie pojawiają się w branżowej prasie?
– Tak i to dość często. Ostatnio moje zdjęcia można było znaleźć w pismach ukazujących się w Walii i Stanach Zjednoczonych. Tych, którzy są zainteresowani tym co robię, odsyłam na moja stronę internetową. Każdą z moich prac można też zamówić.

A nie ciągnie Cię do innego rodzaju fotografii?
– Tak jak powiedziałem wcześniej, najlepiej czuję się w otoczeniu natury. Najczęściej fotografuję ptaki, bo jest ich… najwięcej. Lubię też robić zdjęcia innym zwierzętom, nie uciekam od fotografii krajobrazów. Portrety? Nie mówię nie, ale to już bardziej w formie pracy niż hobby.

No właśnie, wiążesz swoją przyszłość z fotografią?
– Chciałbym ale nie wiem, czy jest to możliwe.

Ile czasu poświęcasz na swoja pasję?
– Różnie z tym bywa. Są tygodnie, kiedy ani razu nie biorę aparatu do ręki, ale są też i takie, kiedy trzy razy dziennie wychodzę z domu. Jesienią, tak jak teraz, zdarza się to rzadziej. To taki czas, kiedy mogę nieco bardziej skupić się na nauce.

Ta nauka nieźle Ci idzie, bo nie tak dawno otrzymałeś stypendium Rady Powiatu w Poznaniu. Aby je dostać trzeba mieć średnią ocen minimum 5,0. Do tego zostałeś także laureatem nagrody Starosty Poznańskiego za swoje osiągnięcia z dziedzinie fotografii.
– I od razu powiem, że nie spodziewałem się takich wyróżnień. Co zrobię ze stypendium i nagrodą? Planów mam naprawdę sporo. Pozyskane w ten sposób środki na pewno pomogą mi w kolejnych wyjazdach z aparatem. I bardzo się z tego cieszę, bo dzięki temu mogę poświęcać się temu, co tak bardzo lubię.

Rozmawiał Tomasz Sikorski

maksymilian paczkowski

Redaktor: Tomasz Sikorski
Opublikowano: 28 listopada 2024