Powiatowe legendy
O Łysej Górze i „czarownicy”
Łysa Góra kojarzy się przede wszystkim ze wzniesieniem położonym w Górach Świętokrzyskich. To nie może dziwić, ponieważ to właśnie tam Słowianie mieli swoje miejsce kultu religijnego i to właśnie tam na swoje sabaty umawiały się czarownice. Choć pewnie mało kto, był tego świadkiem… Niewielu natomiast wie, że swoją Łysą Górą ma również Puszcza Zielonka. To niewielkie wzgórze morenowe, o wysokości 102 metrów, położone na skraju gminy Czerwonak. W niedużej zresztą odległości od dużo bardziej znanej Dziewiczej Góry.
Powiatowa Łysa Góra jest mniej znana, ale to wcale nie znaczy, że jej historia nie jest ciekawa. Wręcz przeciwnie! Możemy się o tym przekonać czytając choćby „Czerwonackie legendy” pod redakcją Renaty Laskowskiej. I warto też jej historię poznać. Czytamy zatem… – Góra sprawiała wrażenie dzikiej i niedostępnej. Mało kto tu zaglądał. U jej podnóża stała chatka. Stara już była, dach przeciekał, ale opierała się wiatrom i burzom. Mieszkała w niej kobieta. Zielarka – opisuje autorka. W tym też momencie zaczyna się nasza legenda.
Owa zielarka sporo wiedziała o leczniczych właściwościach roślin, i co ważne potrafiła z tej wiedzy robić użytek, przygotowując różnego rodzaju mikstury i leki. Chętnie też pomagała okolicznym mieszkańcom w ich zdrowotnych problemach. Nie od dzisiaj jednak wiadomo, że inność bardzo często traktowana jest ze strachem i wrogością. A zielarka była inna. Okoliczni mieszkańcy, choć często korzystali z jej pomocy, to jednak jej się bali. Co więcej oskarżali ją o konszachty z diabłem i nazywali czarownicą.
Ilustracja z książki „Czerwonackie legendy”
Zielarka serce miała jednak złote i kiedy do jej domu trafiła chora, zaniedbana kobieta i to w zaawansowanej ciąży, to chętnie się nią zaopiekowała. Niestety, nieznajoma nie przeżyła porodu i „wiedźma” z Łysej Góry chcąc nie chcąc musiała się zaopiekować jej nowo narodzoną córką. Dziewczynka przez lata wyrosła na piękną kobietę, a do tego perfekcyjnie opanowała tajniki zielarstwa. I to ona, po śmierci swojej przyszywanej mamy, przejęła zielarski interes. Nie na długo jednak, bo pewnego razu, przez kompletny przypadek, do jej domu zajrzał młody dziedzic.
Był to typ mało przyjemny, z dużym mniemaniem o sobie, i taki co nie przepuści żadnej dziewczynie. Tym bardziej tak urodziwej. Zaczęły się więc zaloty, i to coraz bardziej nachalne. Dziewczyna w pewnym momencie stanęła więc przed dylematem. – Wiedziała, że jeśli zgodzi się na propozycję dziedzica, czeka ją życie gorsze od śmierci – stanie się zabawka w rękach zepsutego młodzieńca. Jeśli odmówi, odrzucony i wściekły dziedzic oskarży ją o czary – czytamy w „Czerwonackich legendach”.
Wzięła zatem sprawy w swoje ręce. Spakowała się i w przebraniu chłopca wyruszyła w drogę. Jej dalsze losy nie są znane, ale zakładamy, że żyła długo i szczęśliwie. A dziedzic? Ze złości spalił dom zielarki i wszystko co było wokół. Morału w tej opowieści nie ma, choć pewnie każdy może dopisać go sam. Warto też przy okazji odwiedzić Łysą Górę w Puszczy Zielonka, bo jak czytamy w książce, nadal można tam znaleźć „liczne zioła, którymi z wielką miłością zajmowały się, lecząc okoliczną ludność, czarownice”…
Zebrał i opowiedział Tomasz Sikorski