Ludzie powiatu
Plakat musi przyciągać wzrok

– Plakat to sposób myślenia. Operujący metaforą i skrótem graficznym – mówi Marcin Markowski z Palędzia, nauczyciel akademicki, autor plakatów, wydawnictw, identyfikacji wizualnych oraz opraw plastycznych wielu wydarzeń kulturalnych, laureat nagrody powiatu poznańskiego za działalność artystyczną.
Jaki powinien być dobry plakat?
– Kiedyś, cytując mojego przyjaciela – profesora Grzegorza Marszałka, powiedziałem, że „plakat powinien być jak dziwka i zaczepiać na ulicy”. On musi przyciągać wzrok, musi łapać uwagę w mgnieniu oka. Dobrze byłoby również jakby był zrozumiały i czytelny dla przeciętnego odbiorcy. Miejsce plakatu nadal bowiem jest na ulicy.
Ja odnoszę wrażenie, że w obecnych czasach częściej można go zobaczyć w sieci…
– Plakat pojawia się w każdej przestrzeni komunikacyjnej. Kiedyś głównymi kanałami dystrybucji informacji były słupy ogłoszeniowe. Dzisiaj gro tych kanałów przeniosło się właśnie do sieci. Sam w swojej pracy zauważyłem, że jeszcze jakieś dziesięć lat temu robiłem przede wszystkim druki. W tej chwili więcej grafik przygotowuje się konkretnie do internetu. Można więc powiedzieć, że plakat przeszedł do świata cyfrowego. I stało się to w sposób naturalny. Mało tego, coraz częściej pojawia się plakat animowany. On się rusza. Stało się tak, bo nowe media dają takie możliwości. Mamy też do czynienia z plakatem realizowanym nie na zlecenie. Artyści tworzą go, ponieważ mają potrzebę wypowiedzenia się na dany temat. Projektanci, zwłaszcza ci reprezentujący polską szkołę plakatu jeszcze nie tak dawno uważali, że pracę tworzoną nie na konkretne zamówienie, trudno nazwać prawdziwym plakatem.
Bo psuje rynek?
– Nie do końca. Trudność plakatu na zamówienie polega również na tym, że nie tylko trzeba się zmierzyć z samym sobą, ale także z tym, czego oczekuje zleceniodawca. To część pracy twórczej, ponieważ trzeba odnieść się do konkretnych założeń i oczekiwań. Podejście do plakatu tworzonego nie na zlecenie coraz bardziej się jednak zmienia. Są już nawet specjalne kategorie w różnego rodzaju przeglądach czy biennale plakatów, gdzie artyści wystawiają swoje prace, robione z jakiegoś to powodu.
A jakie jest Pana zdanie na ten temat?
– Ja zdecydowanie wolę pracować, kiedy zleceniodawca określa mi pewien obszar problemowy, wskazuje konkretny temat. Jeżeli współpracuję z teatrem i robię plakat do spektaklu, to staram się rozmawiać z reżyserem czy też scenografem. Wtedy mogą w autorski sposób odnieść się do zadanego tematu.
Skoro mówimy o nowościach, to zapytam o sztuczną inteligencję. Ona również pojawia się w Waszej pracy?
– Trudno jej uniknąć. Na co dzień jestem wykładowcą na Uniwersytecie Artystycznym im. Magdaleny Abakanowicz w Poznaniu i już jakiś czas temu zauważyłem, że studenci coraz częściej korzystają z AI. Może to być kłopotem, ale też możliwością. Jeżeli do sztucznej inteligencji podchodzi się jak do kolejnego narzędzia, które potrafi usprawnić pracę, to nie mam nic przeciwko temu. Problem polega na tym, gdy cały zamysł i kreacja w całości jest zaczerpnięta z AI. Wtedy jest to zlepek różnych prac i nie możemy mówić o autorstwie.
Takie pójście na skróty?
– To po prostu rodzaj plagiatu. AI nic nie tworzy przecież niczego oryginalnego, a tylko korzysta z istniejących już dzieł. Tworzy zlepki z małych fragmentów różnych prac. Jeszcze raz jednak podkreślę, że sztuczna inteligencja daje sporo możliwości. Potrafi usprawnić pracę.
Jaka jest kondycja polskiego plakatu obecnie?
– To cały czas polska marka eksportowa, rozpoznawalna w świecie sztuki. Język stworzony przez naszych artystów jest bardzo charakterystyczny i w wielu miejscach na świecie projektanci wzorują się na tym sposobie myślenia. Bo plakat to właśnie sposób myślenia, a nie jedynie obrazowania. Operujący metaforą i skrótem graficznym. Niedawno byłem w Chinach, gdzie mieliśmy wystawę prezentującą mistrzów polskiego plakatu. I widać było, że nawet tam polski plakat jest pożądany i rozpoznawalny.
A jak Pan widzi przyszłość polskiego plakatu? Mamy godnych następców? Pytam Pana jako wykładowcę i wychowawcę kolejnych pokoleń artystów.
– Młodzież mamy zdolną, choć nie wszyscy odnajdują się w tej formie wyrazu. Pracownie, które uczą plakatu są o tyle ważne, ponieważ uczą określonego sposobu myślenia, który później można wykorzystać w różnego rodzaju formach graficznych. Operowanie metaforą, zrozumiałym skrótem myślowym, dowcipnym pomysłem, później procentuje, choćby w takich formach graficznych jak identyfikacja wizualna czy projektowanie znaku. I to właśnie staram się przekazywać swoim studentom.
Ile w Pana przypadku trwa tworzenie plakatu?
– On może powstać przez godzinę, ale też mogę go robić przez kilka dni. Czasem powtarzam, że każdy plakat robię przez ostatnie trzydzieści lat. Kolejna praca jest bowiem konsekwencją wcześniejszych doświadczeń.
Wielu artystów mówi, że wiele ze swoich wcześniejszych prac zrobiłoby teraz zupełnie inaczej. Jest Pan jednym z nich?
– Oczywiście, że mam refleksję, że teraz podszedłbym zupełnie inaczej do konkretnego tematu. To w pewnym sensie jest dobre, bo świadczy o rozwoju.
Rozmawiał Tomasz Sikorski