Relacje
“Tam” może być wszędzie
Natasza Goerke została laureatką Nagrody Bursztynowego Motyla im. Arkadego Fiedlera. Otrzymała ją za książkę „Tam” wydaną przez Wydawnictwo Czarne. – To piękna opowieść o Nepalu, pełna empatii dla ludzi i odwiedzanych miejsc – tak argumentowało swój wybór jury.
Bursztynowy Motyl przyznawany jest od 1996 roku. Tę nagrodę przed Panią otrzymali m.in. Jerzy Kukuczka, Jacek Pałkiewicz, Marek Kamiński, Ryszard Kapuściński, Elżbieta Dzikowska, Beata Pawlikowska, Wojciech Jagielski, Andrzej Stasiuk czy też Jacek Hugo-Bader. Znalazła się Pani w niezłym towarzystwie…
– To dla mnie zaszczyt, przyjemność i wielka radość. Odbierając nagrodę w Muzeum Arkadego Fiedlera w Puszczykowie, poczułam się, jakbym dotknęła czegoś magicznego, bo to piękne miejsce, w którym jest mnóstwo wspaniałych ludzi. Rodzina Fiedlerów stworzyła tam prawdziwe królestwo.
Nagrodę otrzymała Pani za książkę „Tam”, która opowiada o życiu w Nepalu i o tym, jak ten kraj się zmieniał w ostatnich latach.
Nie do końca jest to książka o samym Nepalu. Bardziej o ludziach, którzy tam mieszkają. O moich sąsiadach. Nie chciałam tworzyć reklamówki tego kraju, choć nie ukrywam, że jestem nim zauroczona. To nie miał być folder reklamowy, choć wiem, że jedna z osób po przeczytaniu mojej książki postanowiła zobaczyć Nepal na własne oczy. Często mnie zresztą pytają, jak tam się żyje i co tam robię. I zawsze odpowiadam, że żyje się normalnie. W kotlinie Katmandu jest to samo, co w Poznaniu i innych europejskich miastach. Przyjeżdża tam zresztą coraz więcej turystów.
Z Polski także?
Jest sporo turystów z naszego kraju. Przyjeżdżają falami i w większych grupach. Samotne osoby z Polski spotyka się rzadko. Na przełomie lat ci turyści mocno się zmienili. Wielu przyjeżdża, żeby pomedytować, pouczyć się ajurwedy lub też pochodzić po górkach i polach ryżowych.
Te górki są całkiem spore. Himalaje determinują życie w Nepalu?
Nepalczycy nie są ich świadomi. Nie są świadomi, że na co dzień mają coś, do czego ciągną pielgrzymki z całego świata. Choć coraz lepiej starają się na nich zarabiać. Dla mnie góry są czymś wspaniałym, niepowtarzalnym, magicznym i najpiękniejszym na świecie. Sama po nich jednak nie chodzę, ponieważ mam… lęk wysokości.
A ma Pani znajomych wśród himalaistów?
Kiedyś wielu z nich znałam. To z nimi przyjechałam też po raz pierwszy do Nepalu. Spotkałam ich w Indiach i korzystając z okazji, postanowiłam ruszyć w dalszą drogę. Obecnie w wysokie góry chodzi nowe pokolenie himalaistów, a że ja już najmłodsza nie jestem, to się nie znamy.
W Polsce w tej chwili jest spore zainteresowanie tym wszystkim, co związane jest ze wspinaczką i Himalajami.
To wspaniale, ale ten współczesny himalaizm w niczym nie przypomina tego, co było dawniej. Jest to piękne, ale piękne inaczej.
Wróćmy jeszcze na chwilę do Pani książki. Jak rozumieć jej tytuł?
„Tam” może być wszędzie i każdy może odczytać tytuł, jak tylko zechce.
W swojej książce opisuje Pani zmiany, jakie zaszły w Nepalu. Zapytam więc nieco przewrotnie: jakie zmiany zaszły w Poznaniu, w którym się Pani urodziła?
To miasto jest dla mnie całkowicie nierozpoznawalne. Wszystko jest w nim inne. Jedynym miejscem, które w jakiś sposób spina mój dawny i obecny Poznań jest Stary Rynek, choć też nie do końca. Poznań się niesamowicie zmienił, a przy tym wypiękniał. To teraz przepiękne miasto.
Rozmawiał Tomasz Sikorski