MenuMenu główne
Powiat Poznański



Relacje

Uczyli się folkloru

warsztaty góralskie

W trakcie pierwszego listopadowego weekendu w Ośrodku „Wrzos” w Stęszewku w gminie Pobiedziska, królowały polki, obertany i… zbójnicki. Zwyczaje pienińskich górali przybliżała Anna Salamon z Krościenka nad Dunajcem i jej mąż Marek Salamon. W role studentów wcielili się instruktorzy zespołów pieśni i tańca z całej Wielkopolski. W ciągu dwóch dni można było nie tylko wysłuchać pogadanek, ale też skosztować specjałów kuchni spod Trzech Koron. Były na przykład wyśmienite oscypki. W trakcie warsztatów zaprezentowano także stroje górali z Pienin, które różnią się od strojów juhasów z Podhala.

– Gorsety do dzisiaj haftuje się ręcznie. Zdobi się je wzorami kwiatów, które rosną w Pieninach: makami, modrakami i innymi drobnymi kwiatkami. Przy gorsecie są kaletki. Na każdej z nich też jest kwiatek. Ważna część kobiecego stroju to koszula. Musi mieć stojącym kołnierzyk i mankietami – opowiada Anna Salamon. A po czym poznamy górala z Pienin? Po spodniach, na których są wzory kwiatowe, a nie parzenica jak na Podhalu oraz różnobarwnych mankietach z włóczki, które flisacy zakładają na spływ. Mają one chronić mankiety koszul przed zniszczeniem, w czasie spływu tratwami po Dunajcu. Niektórzy nazywają je „za piąstkami”.

Najwięcej jednak czasu poświęcono nauce przyśpiewek i tańców. Można było się na przykład dowiedzieć, że zbójnicki to taniec bardzo niebezpieczny nawet dla… widzów. Zdarzyło się pewnego razu, że stylisko ciupagi, czyli drewniana część, pękło i żeleźce poleciało między widzów. Dlatego wielu tancerzy, wykonując zbójnickiego, bierze szeroki zamach, ale przed samym zderzeniem z ciupagą drugiego tancerza wyhamowuje uderzenie. – Seminaria są potrzebne, by pogłębić swoją wiedzę albo najzwyczajniej przypomnieć sobie coś, o czym się kiedyś czytało – opowiada Dariusz Majchrowicz, kierownik Zespołu Tańca Ludowego „Poznań” działającego przy AWF.

Autor: Robert Domżał

Redaktor: Tomasz Sikorski
Opublikowano: 6 listopada 2023